Nie wiem, czy tytułem recenzji nie zdradziłam za wiele, ale też zbyt wiele Virginia C. Andrews nie ma do ukrycia w „Mrocznym lesie”. Drugi tom sagi o Willow de Beers nie zaskoczy nagłymi zwrotami akcji ani bardzo skomplikowaną intrygą. Nie tego jednakże czytelniczki oczekują od autorki, której popularność trwa już całe lata – spodziewają się doskonale poprowadzonej romansowej fabuły. I nie zawiodą się.
Tym, które nie czytały pierwszej części, gdzie Willow poszukuje samej siebie, odkrywając przy okazji rodzinną tajemnicę, powiem wprost, że mogą spokojnie sięgnąć po kontynuację. Mało tego, ten tom może zachęcić do przeczytania poprzedniego – główna bohaterka fascynuje siłą i elokwencją, a dowiadujemy się, że przeżyła wiele, zanim sprzedała dom i wprowadziła się do Palm Beach. Miasta, w którym wszystko miało być takie piękne… Monumentalne rezydencje, salony odnowy biologicznej, doskonałe restauracje, elitarne kluby, plaża, ocean, czegóż chcieć więcej od życia? No, może odrobiny szczęścia w miłości. A czasami, jak mówi Andrews, tak bardzo pragniemy miłości, że stajemy się ofiarami własnego głodu uczucia, co prowadzi do zupełnej bezbronności i wrażliwości na ciosy…
Cios przyjdzie (nie)spodziewanie. Bajka o Kopciuszku z Palm Beach będzie miała bardzo realistyczne zakończenie. Na szczęście dla bohaterki. Razem z nią bowiem wchodzimy w świat skradzionych ukradkiem pocałunków, przymiarek sukni ślubnej, podróży do Francji, ciążowych rozterek i… samotności. Nie jej, ale kobiet, które coś „osiągnęły” w tej małej społeczności. I może kiedyś zdadzą sobie sprawę, że całe życie kupowały iluzję, otaczając się zbytkiem, pokonując przeszkody za pieniądze, by w końcu im czegoś zabrakło. Starannie dobrana maska będzie musiała odpaść. I wtedy mrok je dosięgnie… A Willow uda się, na szczęście, zachować to, co ma najcenniejszego – swoją osobowość.
Nie lubię takich książek. Całą powieść czekałam, aż wydarzy się coś niezwykłego, ktoś kogoś zamorduje, będzie śledztwo, trochę adrenaliny, przywołując siebie co jakiś czas do porządku – czytasz romans, czytasz romans, a tu na sam koniec… Niespodzianka! Jest dreszczyk! I to nie byle jaki. „Mroczny las”, mimo schematyzmu, jest bardzo dobrze napisaną i dopracowaną powieścią. Powiedziałabym nawet, że wręcz miło rozczarowuje (choć, jak mówi Willow de Beers, rozczarowanie to przecieki w łodzi, mogą zatopić miłość i bliskość) – nie spodziewałam się znaleźć w niej nic więcej niż perypetie miłosne, a odkryłam – siebie. Tegoż samego życzę wszystkim czytelniczkom znakomitej prozy Virginii C. Andrews.
Mirka Chojnacka
Virgina C. Andrews, Mroczny las, przekład: Małgorzata Fabianowska, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2017
Leave a Reply