|

Każda przeczytana opowieść rodzi potrzebę czytania kolejnej, stajemy się smakoszami literatury. Trudno jest mi dziś odpowiedzieć na pytanie: NAJWAŻNIEJSZA KSIĄŻKA. Ważne miejsce w moim sercu mają picturebooki, czyli książki obrazowe, gdzie wspólną narrację tworzy tekst i ilustracja, wzajemnie się przenikają, książki „Dwoje ludzi”, „Obie” należą do moich ulubionych. Często wracam do „Sekretnych krasnali w wielkich kapeluszach” Wojciecha Widłaka narysowanych przez Pawła Pawlaka, „Czarnoksiężnika z archipelagu” Ursuli Le Guin oraz „Podróż ludzi księgi” Olgi Tokarczuk. Dobre historie, opowieści które każdy może odczytać inaczej, w każdym momencie życia. W sobotnie poranki lubię czytać Astrid Lindgren, która mnie bawi i uwrażliwia jednocześnie. /więcej/
Książka najważniejsza! Gdy jest się uzależnionym od czytania, to chyba nie ma książki najważniejszej. W każdym momencie, gdy czytam, to ta czytana jest ważna… Czy stanie się najważniejszą? Nie wiem… Te ważne trafiają na moje półki od dziesiątków lat…o ile to możliwe. I zostają.
Najważniejsza książka? Trudny wybór. To tak jak wskazać tylko jednego przyjaciela, a ma się ich całe grono, i każdy jest ważny, właściwie najważniejszy…
Wydaje mi się, że najprościej można skatalogować czas czytania, który jest równoległy do codzienności doświadczanej, etapami życia… Ale czy ktoś prowadzi katalog przeczytanych książek? Od tej pierwsze do ostatniej?
Moje najwcześniejsze spotkania z książką giną w niepamięci…wiem za to na pewno, że zawsze książki były wokół mnie, przy mnie, na wyciągnięcie ręki.
/więcej/
Ulubionych książek mam mnóstwo, oczywiście, i ciągle jeszcze nie jest to zbiór zamknięty. Co jakiś czas zdarza mi się odkrycie z gatunku tych wspaniałych – i lista lektur najpiękniejszych, najbardziej poruszających, najbardziej dających do myślenia – stale się powiększa. Nie potrafię jednak wskazać tej jednej, najważniejszej. Wszystkie książki, które przeczytałam i które zostawiły we mnie wyraźny ślad, należą chyba do najważniejszych. Jest ich niemało.
Na początku był zbiór wierszy Jana Brzechwy z ilustracjami Franciszki Themerson, który stał na regale z literaturą dla dzieci w naszym mieszkaniu. Zbiór nosił tytuł „Kaczka Dziwaczka”, a ilustracje w tej książeczce, choć na pierwszy rzut oka niepozorne, należały do moich ulubionych. Podobnie jak same wierszyki.
Była też wielka, bardzo gruba antologia tekstów dla dzieci – najlepsze nazwiska zarówno jeśli chodzi o autorów, jak i ilustratorów, w wyborze Celiny Żmihorskiej. Potężny tom, wydany przez Naszą Księgarnię, miał czarną okładkę z kolorowym wiatraczkiem i był prawdziwym skarbcem wierszyków, teatrzyków, bajek, opowiadań i baśni. Za moich czasów księga była już mocno sfatygowana i zaczytana przez dwójkę mojego starszego rodzeństwa. Spędzałam nad nią mnóstwo czasu, a najbardziej lubiłam „Szewczyka Dratewkę” Janiny Porazińskiej i „Apolejkę i jej osiołka” Marii Krüger. /więcej/
„Najważniejszość” jako kategoria oceny – na przykład przeczytanych książek – wydaje się nad wyraz stosowna, bo jest tak samo niemierzalna, jak literatura. Na nic tu metr krawiecki, waga, minutnik czy inne przyrządy. No, może jedynie dynamometr lub ciśnieniomierz mogłyby okazać się przydatne, bo wiadomo – czyta się także emocjami, a literatura swą siłę miewa! Według jakich jednak kryteriów tę „najważniejszość” systematyzować…? Jest ich wiele i każde z nich może okazać się przydatne, właściwe, dobre; każde może opowiedzieć o czymś innym i każde jest możliwe do zastosowania. Najważniejsza – bo pierwsza lub ostatnia, najważniejsza – bo otwiera oczy lub zamyka usta; najważniejsza – bo czytana wiele razy, albo tylko raz, a koniecznie trzeba do niej wrócić!
/więcej/
Nigdy nie miałem problemu z odpowiedzią na takie pytanie, ponieważ ten zbiór jest bardzo policzalny, a jestem w wieku, w którym raczej już nie powiększy się nadmiernie.
Dwie książki zrobiły największe wrażenie w moim życiu i na całe życie określiły moją świadomość. Pierwsza to „Paragraf 22” Josepha Hellera. Książka, która pozwoliła mi przetrwać rok 1980, kiedy wylądowałem w wojsku i doświadczyłem tego wszystkiego najgorszego, co wszyscy pamiętają będąc w służbie. Jest też to książka, która nauczyła mnie czym jest mądry pacyfizm, czym jest absurd wojny. Ale również czym być powinna dobra literatura, jak genialne mogą być opis postaci i jak rewelacyjna potrafi być translacja, ta w wykonaniu niezapomnianego Lecha Jęczmyka.
/więcej/
Najważniejsze książki, najważniejsza książka. Cholernie trudne pytanie, cholernie trudne zagadnienie. Książek, które przecież na mnie wpłynęły w ten lub inny sposób, czegoś nauczyły o świecie, były obiektem fascynacji, krótszej lub dłuższej, było przecież sporo. Nie jestem pewien, czy byłbym w stanie je wszystkie wymienić. Spróbuję tutaj jednak opowiedzieć o czterech, które w swoim czasie zmieniły moje życie lub mocno dały do myślenia.
Pierwszą jest „Kapelusz za sto tysięcy” Adama Bahdaja. Pierwsza „prawdziwa” książka, którą samodzielnie przeczytałem. Być może trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, czym się teraz zajmuję, ale jako dziecko nie przepadałem za książkami. Wolałem oglądać bajki w telewizji. Ale akurat wyjechaliśmy na wakacje w takie miejsce, gdzie telewizji nie było i byłem zmuszony czytać. Wziąłem „Kapelusz za sto tysięcy” i wsiąknąłem. Wspaniała, zabawna opowieść, która sprawiła, że pokochałem literaturę. Najpierw tą dla dzieci i młodzieży, a do Bahdaja szybko dołączył kolejny klasyk czyli Edmund Niziurski. Od tamtej pory pochłaniałem książkę za książką. Naprawdę, dobra powieść dla najmłodszych czytelników potrafi zmienić życie. /więcej/
Nie lubię odpowiadać na pytania typu, „Jaka jest Twoja ulubiona książka, płyta, wykonawca, aktor” itp. To trudne zadanie i zarazem krzywdzące dla tych, których bardzo cenię, a nie mogę w danej chwili wymienić, bo zawężam się do jakiegoś minimum.
Tu mamy się skupić na książkach, a moją prawdziwą pasją jest zbieranie płyt, których mam zdecydowanie więcej niż książek. Ale nie da się ukryć, że zarówno spotkanie w życiu pewnych książek, filmów, sztuk teatralnych, obrazów, rzeźb, budowli czy choćby płyt z muzyką, na pewno ukształtowało mnie i jestem tym kim jestem.
Nie umiem odpowiedzieć, jaka książka miała na mnie największy wpływ zwłaszcza za najmłodszych lat, często czytanie lektur, nauka z podręczników, które nie zawsze dobrze się kojarzyły, trochę wymazały tamten obraz.
Pamiętam jak w połowie lat 80-tych, kiedy wraz z kolegami, wśród których był m.in. Piotrek Banach, graliśmy w kilku zespołach, a Piotr z pewnym uśmieszkiem mówił, że on chce być gwiazdą. W końcu później dopiął swego ? Ja również marzyłem, aby to wszystko, co w życiu robię, miało sens, było dobrze odbieranie przez innych…
Czytałem różne biografie, m.in. artystów, słuchając przy tym coraz lepszej muzyki. Ciekawiło mnie, jak ludzie dochodzą do doskonałości, pracując nad sobą, ale też często pokonując życiowe przeszkody. /więcej/
Znam ludzi, którzy nie pamiętają z dzieciństwa niemal niczego. Odcięci od tamtych chwil skupiają się na tym co tu i teraz. Żal mi ich, choć oni nie traktują tego w ten sposób; dla nich tamten okres to zbędny bagaż, z którego zabrali jedynie to, co konieczne do funkcjonowania w życiu dorosłym. Ja pamiętam z dzieciństwa wiele rzeczy. Pamiętam je obrazami i słowami. Wiem, że niektóre są zbędne, ale pielęgnuję je, choć nie w formie żalu za czymś utraconym, a dlatego, że są nieodłączną częścią mnie samego, żyjącego tu i teraz. W tym samym miejscu i czasie co ci nie pamiętający, ale bez tych moich obrazów i słów z przeszłości nie byłbym tym, kim jestem. Ogromna część tych wspomnień to książki. Oczywistością jest, że to właśnie one kształtują naszą osobowość, samo mówienie o tym jest jak przekonywanie, że niebo jest błękitne. Pamiętam mnóstwo książek. Najlepiej te, o których zaraz opowiem. Pamiętam nawet okoliczności, w jakich je czytałem, te najlepsze fragmenty: tak mocno zapisały się w mojej głowie. Pamiętam, czy były wakacje, jaka była pogoda, gdzie to czytałem… /więcej/
|
|
Najnowsze komentarze