|

W grudniu ubiegłego roku ukazał się obszerny zbiór legend Pomorza Zachodniego, opracowany przez Jarosława Kociubę. Z rozmowy z autorem dowiemy się m.in. jak długo trwało zbieranie materiałów do książki, zapytamy o ulubione miejsce w Szczecinie, o domowy księgozbiór i na jakich książkach się wychował.
„Podania, baśnie i opowieści prawdziwe z terenów Księstwa Pomorskiego”. Tak brzmi podtytuł tego zbioru. Dwieście niezwykłych historii na ponad 300 stronach. Do tego jeszcze obszerny dodatek z objaśnieniami do tekstu. Ponad sto stron! To bardzo obszerna publikacja. Ile lat trwało zbieranie do niej materiału?
Zajęło to mnóstwo czasu! Kolekcjonowanie materiałów rozpocząłem w 2010 roku, a może jeszcze wcześniej, gdy nie myślałem jeszcze, że kiedyś będzie mi dane napisać i ujrzeć w księgarniach własny zbiór pomorskich legend. Jest we mnie zamiłowanie do takich opowieści, uważam, że poprzez nie można lepiej poznać i zrozumieć pomorską duszę i to, co się z tym wiąże – czyli w istocie wszystko.
Prace nad pierwszą wersją zbioru zakończyły się w roku 2015, jednak nie oznacza to, że wraz z przekazaniem gotowego tekstu wydawcy zaprzestałem swoich poszukiwań. Nowe teksty powstawały również po tej dacie. Część z nich znalazła się w książce, część wciąż oczekuje na publikację. /więcej/
Swoją przygodę z rysowaniem zaczął już w szkolnej świetlicy. Podczas ilustrowania dobrze się bawi. Jego rysunki można zobaczyć nie tylko w książkach dla dzieci.
Poniżej rozmowa z ilustratorem, Danielem de Latourem, który w listopadzie spotkał się ze szczecińskimi czytelnikami i wielbicielami jego twórczości.
Czy mały Daniel lubił rysować?
Bardzo, co więcej, nie przestał lubić.
Rysował pan również na lekcjach w szkole?
Z początku chyba jednak przeważnie po. Z przyjacielem, który notabene też został ilustratorem, spędzaliśmy razem popołudnia w szkolnej świetlicy, razem rysowaliśmy komiksy i bawiliśmy się w mole (ale nie w zwyczajne, tylko kosmiczne). Rysować na lekcjach na dobre zacząłem dopiero w liceum…
Ile zilustrowanych książek ma pan na swoim koncie?
Nieco ponad trzydzieści, nie licząc różnych podręczników.
Czy są to tylko książki dla dzieci?
Otóż wcale nie, książki dla dorosłych też, na szczęście, bywają (choć dużo rzadziej) ilustrowane, w końcu dorosłym też coś się od życia należy. No i ilustracje prasowe, tymi też się od czasu do czasu zajmuję. /więcej/
W kwietniu tego roku ukazała się książka, która może być inspiracją do ciekawych spacerów po naszym mieście. Z jej autorem, Szymonem Jeżem rozmawiamy m.in. o tym, dlaczego i kiedy zaczął tropić gryfy w Szczecinie.
Książka „Gryfy w Szczecinie” to zaproszenie mieszkańców do spaceru po naszym mieście. Jak długo Autor spacerował w poszukiwaniu gryfów?
Pomysł na książkę miałem już 7-8 lat temu, ale wtedy szukałem kogoś innego, kto podjąłby się takiego opracowania. Nie znalazłem, więc ostatecznie sam postanowiłem napisać, zgodnie z tą wizją, którą miałem: skatalogowania wszystkich miejsc z gryfami. Nad książką pracowałem od dawna, ale tak bardziej intensywnie ok. 2 lat. Na początku robiłem zdjęcia gryfom przy każdej przypadkowej okazji, podczas spacerów z rodziną czy w innych sytuacjach – zbierałem powoli materiały, zapamiętywałem miejsca. Z czasem spacery przerodziły się w wycieczki skupione na poszukiwaniu gryfów. Do dzisiaj gdy przemieszczam się po mieście to przyglądam się dekoracjom elewacji kamienic i wszystkim miejscom, w których spodziewam się znaleźć nowe wizerunki gryfa, gdzie ewentualnie mogą być :-) /więcej/
Mieszka w Szczecinie i pisze książki, których bohaterów wykreowali gracze, nie on. Tak było w przypadku „Najemników”. Zdarzyło mu się też napisać książkę i na jej podstawie zrealizować spektakl /”Kopuła”/. Skąd czerpie pomysły i nad czym teraz pracuje, o to pytała Pawła Jakubowskiego, podczas Pałacowego Uniwersytetu Fantastycznego /PUF!/, który odbył się 1 kwietnia w Pałacu Młodzieży – PUFesor Mirosława Chojnacka.
Mirka Chojnacka: W wydanym w 2010 roku utworze „Ty” pojawia się bohaterka – femme fatale – Karolina, czy jest postacią z Twojego życia?
Paweł Jakubowski: Postać femme fatale jest figurą zapożyczoną z literatury Witkacego, natomiast znaczące jest imię tej bohaterki. Rzeczywiście w liceum miałem koleżankę Karolinę, którą podrywałem ja i dwóch moich kolegów. Po kolei wszyscy trzej dostaliśmy kosza, więc to imię stało się dla mnie bardzo znaczące i moja bohaterka nie mogła nazywać się inaczej. /więcej/
Ostatnia książka szczecińskiej pisarki Izabeli Pietrzyk o pięćdziesięcioletniej Marcie, która z pełnym poświęceniem służy swemu mężowi i synowi, wywołała u czytelniczek sporo emocji. Jaki cel przyświecał autorce? Czy pisząc kolejną książkę dla kobiet, chciała im o czymś przypomnieć?
Uprzejmie donoszę, że nie wszyscy śmiali się podczas czytania „Lepszej połowy”. Znajome czytelniczki pisały do mnie, że są trochę rozczarowane… Miało być śmiesznie, a tu co? „Męcząca ta Marta, strasznie irytowało mnie jej zachowanie” – pisze jedna z pań. Czy takie Marty rzeczywiście istnieją? Spodziewała się Pani takich emocji?
Nie umiem przewidywać czyichś emocji ani ich oceniać – wynikają z gustów duszy, a o gustach się przecież nie dyskutuje. Każda z moich wcześniejszych książek doczekała się skrajnych recenzji: od „hitu roku” po „bubel roku”. Raz były chwalone za błyskotliwy humor, a raz gromione za infantylizm. Podobnie rzecz się ma z ostatnią; niektóre czytelniczki poczuły rozczarowanie, inne gratulowały mi napisania wreszcie czegoś dla myślących. Co mam teraz powiedzieć? :-) /więcej/
Joanna Maria Chmielewska, autorka książek dla dzieci i dla dorosłych. Jakiś czas temu wyjechała z rodziną z Gryfic i osiedliła się w Szklarskiej Porębie. Tam, w Domu pod Wędrownym Aniołem realizuje swoje pasje…
Domyślam się, że często jest Pani mylona z nieżyjącą już autorką zabawnych powieści awanturniczych. Nie jest chyba łatwe nosić takie imię i nazwisko?
O, niełatwo :-) Ileż to razy podsuwano mi z prośbą o autograf „Lesia”, „Wszystko czerwone”, „Klin” albo inne książki Joanny Chmielewskiej i musiałam tłumaczyć się, że to nie ja je napisałam. Nazwisko mam po mężu, ale noszę je już tak długo, że nie potrafiłabym pisać pod panieńskim albo pod pseudonimem. Publikuję od dziesięciu lat, lecz dopiero tegoroczne Warszawskie Targi Książki były pierwszymi, na których nikt nie pomylił mnie z Joanną Chmielewską. Często też ludzie, nie wiedząc, że to był jej pseudonim literacki, pytają, czy nie byłam spokrewniona z tą Autorką.
Pani przygoda z pisaniem zaczęła się od opowiadania konkursowego, prawda?
Tak, to był konkurs Twojego Stylu i Dr Irena Eris na zareklamowanie dowolnego kosmetyku tej firmy w dowolnej formie. Napisałam opowiadanie o… pudrze w kremie i znalazłam się wśród dwudziestu laureatek, które wygrały wyjazd do SPA dr Irena Eris w Krynicy. Tam od jednej z jurorek usłyszałam, że mam lekkie pióro. To był dla mnie moment przełomowy. Zadzwoniłam wtedy do męża i powiedziałam: „A ja napiszę książkę!” I tak to się zaczęło. /więcej/
Aby zachęcić dzieci do czytania, konieczne jest wspólne zaangażowanie rodziny i szkoły, a w szczególności biblioteki. W naszej szkole we współpracy z nauczycielami i rodzicami staramy się stwarzać uczniom jak najwięcej przestrzeni do kontaktu z książką oraz zachęcać młodych ludzi do korzystania z zasobów biblioteki szkolnej.
Moim zdaniem największe znaczenie w promowaniu czytelnictwa wśród uczniów ma jakość i ilość zasobów bibliotecznych. Do wypożyczania książek może zachęcić wyłącznie biblioteka, która wyposażona jest w nowości czytelnicze dostosowane do zainteresowań dzieci. /więcej/
Zanim objęłam posadę bibliotekarza, szkolna biblioteka była „świątynią ciszy” ze sformalizowanym system korzystania z zasobów biblioteki. Ja miałam zupełnie inną koncepcję pracy. Chociaż biblioteka była mała, czytelnia ciasna a księgozbiór nie posiadał najnowszych szlagierów wydawniczych, to wiedziałam, że mogę coś zmienić. Chciałam aby biblioteka była miejscem przyjaznym dla dziecka – ucznia. Miejscem, w którym dzieci będą dobrze się czuły, w którym będą chciały przebywać i do którego będą mogły przychodzić po lekcjach lub na przerwie. Szukałam również partnerów w środowisku lokalnym, wspierających moje działania i mających podobną wizję pracy i realizacji zadań. /więcej/
|
|
Najnowsze komentarze