W grudniu 2015 roku w wydawnictwie „Warstwy” po ponad dwudziestu latach ukazało się wznowienie „Dziennika we dwoje” Jadwigi Stańczakowej. Wydany po raz pierwszy w 1992 roku dziennik, szybko stał się „białym krukiem” – niewznawiany i nieco zapomniany przez badaczy twórczości Jadwigi Stańczakowej i Mirona Białoszewskiego.
Jadwiga Stańczakowa urodziła się w 1918 roku w Warszawie. Była absolwentką przedwojennej Akademii Nauk Politycznych. W czasie wojny, ze względu na żydowskie pochodzenie, trafiła wraz z rodziną do getta warszawskiego, z którego wyprowadził ją przyszły mąż – Zdzisław Stańczak. W latach 40 zaczęła tracić wzrok. Pracowała jako redaktorka pisma dla niewidomych „Pochodnia”. W latach siedemdziesiątych poznała Mirona Białoszewskiego. Pracowała jako sekretarz jego twórczości – wspólnie nagrywali jego wiersze, prozę i „Tajny dziennik”.
Należy przyznać, że „Dziennik we dwoje” funkcjonuje głównie jako wzbogacenie bibliografii dotyczącej twórczości autora „Pamiętnika z powstania warszawskiego”. Być może jego najnowsze wydanie przerzuci szalę zainteresowania na stronę Stańczakowej i umożliwi spojrzenie na portret autorki nie tylko przez pryzmat Białoszewskiego.
Oddzielenie obu postaci wydaje się w przypadku „Dziennika we dwoje” zadaniem karkołomnym. Białoszewski był w życiu Stańczakowej ważną postacią – nie tylko przyjacielem, lecz również literackim autorytetem. Dziennik powstawał z myślą kształtowania stylu autorki. Podobnie jak nowe fragmenty twórczości Białoszewskiego, zapiski Stańczakowej były nagrywane i omawiane. Nowe opracowanie dziennika zawiera podkreślenia Białoszewskiego, będące konsekwencją owych dyskusji.
W „Dzienniku we dwoje” uwagę przykuwa podobieństwo stylu Stańczakowej i Białoszewskiego. Przez wzgląd na inspiracje i praktyki redaktorskie, jest ono oczywiste. Podobnie jak w „Tajnym dzienniku” Białoszewskiego, w zapiskach Stańczakowej opowieści „dzieją się” na oczach czytelników. Ponadto poetka ma, podobnie jak Białoszewski, wrażliwość językową umożliwiającą tworzenie licznych neologizmów i zapisywanie dialogów, jakby rodziły się w obecności czytelnika.
Tematem zainteresowania Stańczakowej i Białoszewskiego była codzienność. Spotkania rodzinne i towarzyskie, prace związane z redakcją kolejnych dzieł Białoszewskiego, zakupy – to z nich autorzy czerpali literacie inspiracje.
Niemal każdy wpis dotyczy Białoszewskiego, nawet jeśli imię pisarza nie zostaje wymienione ad litteram, jego obecność towarzyszy treści dziennika. Szczególną uwagę w „Dzienniku…” należy zwrócić na kwiaty, towarzyszące wyprawom i rozmowom. Są one osobnymi bohaterami dziennika – zapomnianymi współcześnie rekwizytami. Codzienność Stańczakowej i Białoszewskiego obfituje w rytuały – są nimi wspólne dyskusje, obiady i spacery. Życie toczy się spokojnym rytmem – czasem tylko zaburzonym przez grono studentów polonistyki, pragnących usłyszeć Poetę recytującego jeden ze swoich wierszy.
„Dziennik we dwoje” to więcej niż uzupełnienie wiedzy dotyczącej życia Mirona Białoszewskiego. Jest interesującym przedsięwzięciem formalnym – jako przykład prywatnego tekstu powstającego na drodze dyskusji dwojga pisarzy. To także przykład doświadczania świata przez osoby niewidome, a w końcu dokument historyczny, na kartach którego odbudowuje się powojenna Warszawa i kończy pewna epoka. Jednak przede wszystkim wznowienie „Dziennika we dwoje” oddaje hołd Jadwidze Stańczakowej i zwraca uwagę czytelników i badaczy literatury na pomijaną przez lata postać.
PM
Jadwiga Stańczakowa, „Dziennik we dwoje”, Warstwy, Wrocław 2015, s. 443.
Leave a Reply