Współczesnemu Polakowi słowo „patriotyzm” kojarzy się z banałem, rozróbami z okazji 11 listopada, zamaskowanymi pseudokibicami, ekspertami Macierewicza i niekończącym się serialem smoleńskim. Taki pożytek robimy z naszej wolności i niepodległości. Jak zachowalibyśmy się w obliczu realnej groźby utraty wolności? Czy umielibyśmy stanąć wspólnie, ponad podziałami i ramię w ramię walczyć o każdy, nawet najmniejszy, kawałek polskiej ziemi?
Ostatnie dni sierpnia 1939 roku były bardzo gorące. Słońce prażyło niemiłosiernie, od wielu dni nie padał deszcz. Gorąca atmosfera panowała też w europejskich stolicach. Zamiary Hitlera były jasne. Mało kto jeszcze łudził się, że wojny można uniknąć. Anglicy i Francuzi próbowali oszukać siebie i cały świat, że panują jeszcze nad sytuacją. Prośbą i groźbą przekonywali polski rząd do zaniechania mobilizacji. Wszystko to jednak na próżno. Niemców nie dało się powstrzymać. 1 września rozpętało się piekło. Wojenna nawałnica porywa wszystkich. Biednych i bogatych, tych z doświadczeniem wojskowym i tych, którzy nigdy wcześniej nie opuścili swojej wsi. Każdy z nich traktuję wojnę inaczej, wszystkich łączy jedno – miłość do ojczyzny.
Generał Janusz Prus w końcu znowu czuje, że żyje. Ten antybohater czekał w zapomnieniu, aż Polska znowu będzie go potrzebowała. Nic nie jest tak ważne, jak wojna. Dla niej gotów jest porzucić ukochaną Lilę. Brat Generała – Michał jest świetnym strategiem. On, jako jeden z nielicznych wie, jak w rzeczywistości wyglądają szanse Polski w starciu ze świetnie uzbrojonymi i od miesięcy gotowymi do walki Niemcami. Syn Michała – Paweł – od lat nie ma kontaktu z ojcem. Michał nigdy nie wybaczył mu, że trwoni życie, że wybrał taką, a nie inną drogę. Jednak Michał się myli, Paweł jest kimś wyjątkowym – świetny myśliwy i człowiek o niezwykłym kodeksie moralnym. No i najmłodszy z Prusów, syn Generała – Adam. Zakochany dziewiętnastolatek, którego pasją są góry. Wojna zastaje go w Austrii, gdzie wraz z przyjacielem Erichem zdobywa kolejne szczyty. Chłopcy nie wiedzą jeszcze, że przyjdzie im stanąć przeciwko sobie.
Jest jeszcze Antek – młody wiejski chłopak, który na wojnie uczy się życia. Jest Żyd Berg, którego celem było przeżycie, a teraz szuka swojej tożsamości. Jest też nieszczęśliwy amerykański korespondent Loomis. Nie wie jeszcze jaką cenę przyjdzie mu zapłacić za odkrycie sensu życia.
Książka Wiesława Kuniczaka jest ogromna. 856 stron, w dużym, nieporęcznym formacie. To pierwsza część trylogii. Dużo tragedii, bólu i cierpienia. Opowieść ta, pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na wydarzenia znane nam z podręczników historii. Autor nadał historii twarze swoich bohaterów, pozwolił nam uczestniczyć, nie tylko w walkach, ale też w ich osobistych dramatach. W „Dniu tysiąca godzin” wątki historyczne przeplatają się z fabularnymi. Występują postacie znane nam z kart historii, jak i postacie fikcyjne. Wielką zasługą tłumacza jest to, że w przypisach znaleźć możemy wyjaśnienia dotyczące np. obrony Westerplatte.
Lektura tej książki była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Zafascynowana przewracałam kolejne kartki. Uczestniczyłam w walkach, czułam bezsilność bohaterów, przerażała mnie ilość przemocy i okrucieństwa. Czy nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, jak wyglądał wrzesień 1939 roku, czy też może nie chciałam się nad tym zastanawiać. Wiesław Kuniczak rzucił mnie w sam środek pożogi, w taniec śmierci. Język powieści jest prosty, obrazowy, bez zbędnego epatowania grozą. Przerażenie budzą proste zdania, z których wyłania się obraz wojny, chaosu, obłędu i rezygnacji. Śliczni kadeci, którzy w swoich wyprasowanych mundurach i ze śpiewem na ustach szli wprost na śmierć. Szarże ułańskie na czołgi. Desperacja granicząca z szaleństwem. Tak wyglądał polski patriotyzm.
„Dzień tysiąca godzin” to fizycznie wielka książka. Jednak zdecydowanie warta przeczytania. Gdzieś po drodze zgubiliśmy to, co najważniejsze – przestaliśmy doceniać wolną Polskę. Narzekając na niskie płace, na koszty życia i kiepski rząd, decydujemy się na emigrację. Zapominamy o ludziach, którzy zginęli w walce o każdy pęd tej ziemi. Słowa patriotyzm., ojczyzna czy honor stają się tylko elementem politycznej propagandy. Dlatego warto przypomnieć sobie co one w rzeczywistości znaczą. Ile wspólnego mają bandyci, którzy 11 listopada demolują Warszawę, z żołnierzami, którzy oddawali życie walcząc.
Mam nadzieję, że wydawca zdecyduje się na przetłumaczenie kolejnych tomów tej trylogii. Z całą pewnością je przeczytam.
Małgosia Maćkowiak
Wiesław S. Kuniczak, Dzień tysiąca godzin, Zysk i S-ka, 2013
Leave a Reply