Jakby tu zacząć… uczcie się języków! Gdyby Józef Teodor Konrad Korzeniowski nie znał francuskiego, nie znalazłby pracy w Belgijskiej Spółce Akcyjnej do Handlu z Górnym Kongiem i nie napisałby „Jądra ciemności”! Poszukiwano kapitana znającego biegle ten język i dzięki temu Joseph Conrad wyruszył na obfitującą w przygody wyprawę, dość tajemniczą, pełną niebezpieczeństw i intryg. I choć tyle lat spędził w Anglii, nigdy nie nauczył się (nie chciał?) poprawnego wymawiania wyrazów w języku angielskim, aczkolwiek po francusku mówił doskonale z marsylskim akcentem. Zaś wyprawa do serca Afryki była tą najważniejszą w życiu pisarza – jej echa odnaleźć można w wielu utworach, zaważyła jednak na zdrowiu kapitana, który w wieku 36 lat odszedł z marynarki i zajął się już li tylko twórczością literacką.
Na szczęście. Na szczęście, gdyż dzięki temu pozostawił wiele niezapomnianych i cenionych dzieł, w których marynistyka przeplata się z krytyką kolonializmu i imperializmu. Tej problematyki dotyczy również „Jądro ciemności”, opublikowane w 1899 roku, a wydane w wersji książkowej w 1902 roku. Można powiedzieć też, że „Heart of Darkness” ma swoje kontynuacje w postaci „Lorda Jima” (1900) i „Młodości” (1902), które łączy ze sobą postać narratora, Charliego Marlowa. Myliłabym się jednak, klasyfikując Conrada jako pisarza wyłącznie podejmującego tematykę morską. Nie na tym polegała i polega wciąż jego wielkość. To twórca wyjątkowy, inspirujący innych. Zwłaszcza styl jego narracji oraz budowanie postaci antyheroicznych wpłynęło na takie sławy jak: T. S. Elliot, F. Scott Fitzgerald, W. Faulkner, E. Hemingway, A. de Saint-Exupéry, G. Orwell, W. Golding czy Maria Dąbrowska. Jednakże nie to świadczy o jego znaczeniu wśród największych epików literatury światowej. Conrad przede wszystkim pisał o motywach ludzkiego postępowania, interesowała go natura człowieka i jego relacje z innymi, więc na tle morza czy Konga rozgrywa wielkie psychologiczne dramaty. Polityczne także. Poddawał m.in. analizie mechanizmy działania służb policyjnych w demokratycznym państwie oraz środowiska anarchistów i terrorystów („Tajny agent”), co wydaje się jakoś tak bardzo na czasie, nieprawdaż?
Wracając do „Jądra ciemności”, pragnę zapewnić, że to opowiadanie (lub mikropowieść, jak wolicie) zostanie jeszcze wielokrotnie odczytane na nowo i zreinterpretowane. Dokonał tego już Jacek Dukaj w „Sercu ciemności” czy Yeddy Morrison w „Darkness”, gdzie autorka pozostawiła tylko wątki związane z naturą. Conrad jako ekolog? Dlaczego nie? Dla mnie jednakże podróż w głąb Czarnego Lądu pozostanie na zawsze opowieścią ironiczną, pytającą o postrzeganie Innego przez białego człowieka. Opowieścią o tym, jak dzicz potrafi pochłonąć całkowicie, a pogoń za bogactwem niszczy wszelkie odruchy człowieczeństwa, nie tylko wobec autochtonów, ale właśnie przyrody i zwierząt. Opowieścią paraboliczną o dobru i złu, drzemiących w każdym. No i zatoczyłam koło, bo właśnie wrócę na chwilę do kolonializmu – Korzeniowski wyraźnie mówi, że nie można niczego przyjmować bezkrytycznie. Idee mogą być piękne, hasła – chwytliwe i popularne, ale gdzieś tam czai się mrok. Ciemność i jego jądro najczęściej skrywają przemoc, w każdym tego słowa znaczeniu. A teraz z innej beczki.
Zastanawialiście się kiedyś, skąd się wziął Nostromo w „Obcym” Ridleya Scotta? Tak, ten kosmiczny frachtowiec nazwano na cześć głównego bohatera opowiadania Josepha Conrada pod tym samym tytułem. Mało tego, pojazd, którym ucieka Ripley, wysadzając Nostromo, nosi nazwę „Narcissus”, co też można by odczytać z kolei jako aluzję do „Murzyna z załogi Narcyza”. Swoją drogą, to wiele problemów sprawił ten utwór, gdyż oryginalne „Nigger” uznaje się za słowo obraźliwe (holenderskie wydawnictwo z tego powodu zmieniło zupełnie tytuł w 2009 roku), a poza tym obawiano się, że biali nabywcy w Stanach Zjednoczonych nie będą zainteresowani kupnem książki o „czarnuchu” (za Wikipedią). Niemniej, „Obcy – ósmy pasażer Nostromo” nie był jedynym filmem, w którym zainspirowano się twórczością Conrada. Myślę, że „Czas Apokalipsy” Coppoli, osnuty na „Jądrze ciemności”, z niesamowitą kreacją Marlona Brando jako Kurtza, udowodnił, jak wielki potencjał można wydobyć z twórczości tego pisarza o polskim rodowodzie (chciałam napisać – korzeniach, ale…) i jakie arcydzieła stworzyć. Jak „Jądro ciemności”. Jak… wszystkie pozostałe. I odważę się powiedzieć, że Conrad był wizjonerem, fantastą i… prorokiem. Niedługo nadejdzie czas Conrada. Zobaczycie.
Mirka Chojnacka
Joseph Conrad, Jądro ciemności, Wydawnictwo Mg, 2021
Leave a Reply