Cóż ciekawego może być w dzienniku 14-latki? Z własnego doświadczenia wiem, że niewiele. Tak też jest z dziennikiem Anny Frank. Każdy, kto zabiera się za tę lekturę spodziewa się wiekopomnego dzieła, traktującego o Holocauście i II wojnie światowej. Przyznaję, popełniłam ten błąd. Kiedy zaczęłam czytać, poczułam się bardzo rozczarowana. Gdzie tu monumentalność, w tym wyliczaniu kolegów z klasy, czy skarżeniu się na rodziców. Potem przypomniałam sobie, jakie to wielkie dramaty ja opisywałam w swoim pamiętniku. I tu przyszedł wstyd, bo ja, w przeciwieństwie do Anny, nie musiałam przeżyć swojego okresu dojrzewania w ukryciu.Ta mała dziewczynka pisała o tym co przeżywała w swojej malutkiej społeczności, a jedyne co jej pozostało, to oddawanie się marzeniom i wspomnieniom.
Pełna życia Anna do ukrycia zeszła w lipcu 1942 roku. Przez kolejne dwa lata jej świat wyznaczały ściany Oficyny, a jego społeczność tworzyło 7 osób. Przez dwa lata przebywała z tymi ludźmi 24 godziny na dobę. Znała ich upodobania, znała ich wady i słabości. Wiek dojrzewania najczęściej jest czasem buntu i poczucia niezrozumienia przez wszystkich. To wszystko Anna przechodziła w swoim mikroświecie – od negowania autorytetu rodziców, przez walkę o swoją pozycję w grupie, po pierwszą miłość i odkrywanie swojej seksualności. Z każdym kolejnym listem widzimy, jak dziewczynka dojrzewa, zmienia się, dorośleje. Coraz więcej widzi, coraz więcej rozumie. W dwa lata rozwija się emocjonalnie w sposób, który w normalnych warunkach zajmuje 6-7 lat. Pod koniec jej teksty przesycone są bólem i pogodzeniem się z możliwością śmierci. Sytuacja w Oficynie staje się coraz trudniejsza. Panuje głód, strach przed odkryciem i smutek z powodu aresztowania kolejnych przyjaciół.
Koniec następuje nagle, nic na niego nie wskazuje, autorka nie przygotowuje nas do niego. Nie przygotowuje, bo sama go nie znała. W sierpniu 1944 wszyscy mieszkańcy Oficyny zostają aresztowani. Książkę kończy dopisek, że mała-duża Anna nie przeżyła wojny, zginęła w obozie koncentracyjnym. Ten sam los spotkał także innych współlokatorów dziewczynki. Wojnę przeżył tylko ojciec Anny, który postanowił zrobić wszystko, żeby pamięć o jego córce nigdy nie umarła, żeby mogła żyć w pamięci i sercach wielu ludzi -wydał dziennik córki.
Każdy z nas powinien poznać historię Anny – właśnie po to, żeby móc docenić banalność swojego własnego pamiętnika z okresu dojrzewania. Dzięki Annie cieszę się, że nie musiałam dorastać w takich okolicznościach, że nie musiałam ukrywać się, że mój świat nie składał się z ośmiu osób, i nie wisiał nade mną cień śmierci. Teraz mogę docenić swoje własne dzieciństwo i cieszyć się, że przyszło mi dorastać w czasie pokoju. Może to banalne, ale nikt kto nie przeżył wojny, nie ma moralnego prawa wypowiadać się na ten temat.
Poznałam kiedyś grupę dwudziestolatków. Pięknych, mądrych i wesołych. Był w nich jednak pewien smutek, dojrzałość i desperacka potrzeba korzystania z życia. Była to młodzież z Sarajewa. Mieszkali tam w czasie wojny. Myślę, że oni wiedzieli, co czuła Anna, my możemy jedynie próbować to sobie wyobrazić.
Małgosia Maćkowiak
Anne Frank, Dziennik, Wydawnictwo ZNAK, 2010
Leave a Reply