Jest taka funkcja języka, określana jako magiczna. Ma siłę kreacji i zmieniania rzeczywistości. Blisko jej więc do funkcji stanowiącej, dzięki której można wpływać na kształt świata. I coś wam powiem na uszko – książka Przemka Staronia ma taką moc! Witajcie więc na drugim roku „Szkoły bohaterów i bohaterek”, roku trudniejszym i bardziej wyczerpującym, a to zapewne dlatego, że obrona przed czarną magią pochłania mnóstwo energii. Tak dużo, że czasem nie starcza sił. Jednak od czego są lekcje rzucania zaklęć ze Staroń…em… ekhm, Staronusem? Jeśli chcecie korzystać z magii, to nie zwlekajcie, ostatni dzwonek może zabrzmieć za późno…
Napisałam wstęp i… Słuchajcie, jestem bezsilna, siedzę już prawie godzinę i gapię się w pustą stronę. Ja… nie wiem, ja po prostu nie wiem, jak mam napisać tę recenzję! Ułożyłam sobie plan, że najpierw rozdział piąty, potem siódmy, na koniec ostatni i jakaś ogólna refleksja, ale zaczęłam kartkować książkę i nie wiem. Wszystko jest jakieś takie istotne, każde słowo niemalże, a właściwie omalże, że się chyba poddam za chwilę. Gdybym tylko miała jakąś czarodziejską różdżkę, dzięki której rozjaśni się ciemność. Ciemność w głowie… Ha! Rozdział piętnasty. O tym, co powinno być dla mnie najważniejsze. Czyli JA.
Zanim zaczniecie czytać dalej, spróbujcie zrobić ćwiczenie ze strony 277. W skrócie: wypiszcie dziesięć ważnych dla siebie wartości, po czym skreślcie pięć tych, powiedzmy, mniej ważnych. Z tych pięciu zostawcie tylko dwie, a z tych dwóch… Tak, zwyciężczyni jest tylko jedna. Jak mówi Staroń – wartość bazowa, rdzeniowa, ta, nad którą nadbudowane są wszystkie inne. Po co nam to? Żeby zrozumieć siebie, bo wartość rdzeniowa pozwala przyjrzeć się sobie i działać bez sprzeczności z tym, co jest w nas najgłębiej. I pięknej użył metafory autor, mówiąc, że życie jest takim chochlikiem, który każe nam skreślać wartości nie na kartce, ale w rzeczywistości. Poznanie wartości bazowej jest więc światełkiem w otaczającej nas ciemności, w której MUSIMY się pogrążyć, żeby zobaczyć promyk. Noc ciemna, sytuacja graniczna, dezintegracja pozytywna to koncepcje, uwzględniające doświadczanie kryzysu, który – uwaga – jest dobry, gdyż wyjdziemy z niego bardziej świadomi i dojrzalsi. A chcemy przecież robić postępy w szkole bohaterów i bohaterek, czyż nie?
Unde malum? Ooo, tak. Właśnie omawiam „Makbeta” z drugimi klasami liceum. Próbuję rozmawiać o tym, kto lub co ma wpływ na nasze decyzje. Gdzie szukać bakcyla dżumy, przeciwko któremu trzeba się buntować, parafrazując Camusa. Wewnętrznie i zewnętrznie. I co uczynić, żeby ciemność nigdy nie zwyciężyła. Wyobraźcie sobie, że zrobiłam z młodzieżą „ćwiczenie” z poprzedniego akapitu. Nie pomylił się Staroń, że będą wzdychać i biadolić. Każdy wybór jest trudny. A mnie się udało płynnie przejść do decyzji Makbeta i Lady Makbet, potem zaczęłam opowiadać o ciemności, jasności, złu i dobru… Pięknie wyszło. Skończyliśmy na fejkowych profilach instagramowych głównych bohaterów. Taką szkołę lubię. Cholibka, nie mogłam sobie przypomnieć (na lekcji), kto jest autorem sentencji o otchłani użytej przez Staronia, pomroczność jasna na mnie spłynęła, więc nadrabiam z domu: „Jeśli wpatrujesz się w otchłań wystarczająco długo, w końcu okaże się, że otchłań wpatruje się w ciebie”. Nietzsche. Zgadzacie się z myślą autora? Rozważcie problem w oparciu o lekturę obowiązkową („Makbet”) oraz wybrany tekst kultury. W swojej wypowiedzi uwzględnijcie odpowiedni kontekst. [śmiech]
Dobra, nie będę się rozpisywać. Chciałam tyle powiedzieć, ale nie jestem w stanie wybrać, a liczba słów ograniczona. Cóż, obie „Szkoły bohaterów i bohaterek” to jest must have, must read, must everything. O ile zależy wam na sobie i swoim życiu. Mnie tak. I kolejny raz Przemek Staroń użył na mnie potężnych zaklęć. Uspokoił ataki paniki. Pokazał, że droga przez ciemność może być bezcenna. I że trzeba bardzo uważać ze zwierciadłem Ain Eingarp (ang. Mirror of Erised). Jeśli spróbujecie jego magii, nie zobaczymy się po drugiej stronie tęczy, wasz wybór, nie mam na to wpływu. Mam za to nadzieję, że nosicie w sobie mimo wszystko szczęśliwe wspomnienia, a nie zarodki dżumy, gdyż inaczej nie uda się wam wyczarować silnego patronusa. A jak już wszystko zawiedzie, to po prostu skorzystajcie z pomocy – przyjaciela, eksperta, terapeuty, kogokolwiek, kto otoczy was empatią i akceptacją. I muszę to powiedzieć na koniec, bo się uduszę, jakem polonistka. Tym razem ukłon w stronę klasy maturalnej, z którą kończę omawiać „Ferdydurke” Gombrowicza. Jest źle, jeśli pod maskami zostawiamy część siebie, której nie chcemy pokazać światu, którą tłumimy, która stanowi zaprzeczenie naszej osobowości. To skończy się autodestrukcją, depresją, chorobami psychosomatycznymi. Także więc… Precz z gębą! Precz z Formą! Expecto Staronus!
tekst i zdjęcie: Mirka Chojnacka
Przemek Staroń „Szkoła bohaterów i bohaterek 2, czyli jak radzić sobie ze złem?”, Wydawnictwo Agora, 2021
Leave a Reply