Fandomy wyrastają dziś jak grzyby po deszczu. Jeśli dana seria książek, gier lub serial zdobędzie wystarczającą popularność, otoczy ją grupa fanów. Ci dzielą się zaś na najróżniejsze osobistości: niektórzy są przeciętnymi uczestnikami życia ich fandomu, inni uczestniczą w ichnim odpowiedniku Wikipedii, a ci bardziej utalentowani rysują arty i komiksy lub piszą fikcję fanowską. I wśród tych ostatnich jest Cath.
Książki Gemmy T. Leslie to ulubione czytadło tytułowej fangirl. Postaci z serii o Simonie Snow towarzyszą jej cały czas i są osią napędzającą sporą część fabuły. Aby zrozumieć główną bohaterkę, Cath, musimy najpierw zrozumieć książki, które tak kocha.
Gemma T. Leslie kopiuje, ale robi to tak, że nikt tego w świecie przedstawionym nie zauważa. Jej bestseller, seria o Simonie Snow (tutejszy Harry Potter, tylko kolor włosów ma inny) jest już bliski końca, miesiące dzielą tylko fanów od wydania ostatniego tomu zatytułowanego „Simon Snow i ósmy taniec”, gdzie czeka nas pojedynek ze śmiertelnym wrogiem magów, Szaroburem (nie będzie zaskoczeniem, jeśli powiem, że mowa o odpowiedniku Voldemorta). Jednak jak wszyscy dobrze wiemy, nie tylko walką z „tymi złymi” człowiek żyje. Jeśli Simon uczy się w szkole magii, to muszą być tam jego znajomi, potężny mag – dyrektor, ta prawdziwa miłość, oraz ten jeden wredny kolega, który będzie dokuczał głównemu bohaterowi, a tak naprawdę knuje z czarnymi charakterami. Draco Malfoy znalazł się i tutaj. Na imię mu Baz i skrycie kocha Simona. To ostatnie, tylko w wyobraźni Cath. Wrócmy jednak do rzeczywistości.
Wcale nie tak dawno temu urodziły się siostry bliźniaczki. Tej pierwszej na imię było Wren, a tej drugiej Cath. Dzieciństwo miały trochę problematyczne, ponieważ ich mama zdecydowała odejść od ich ojca, a ten nie mógł do końca poradzić sobie z wychowaniem dwóch córek. Siostry łączyły nie tylko więzy krwi, ale i wspólna miłość do książek Gemmy T. Leslie, a zwłaszcza teoria o tym, że Simon kocha Baza (i vice versa). W pewnym momencie postanowiły pisać fikcję fanowską. Wren po pewnym czasie przestała, ale Cath trzymała się dzielnie. Jej opowiadanie o romansie dwóch wrogów, „Rób swoje, Simonie”, stało się popularne w całym fandomie, niektórzy wręcz uważają je wręcz za „prawdziwszą” serię. W czasie kiedy Wren „podbijała” okolicę, jej siostra pisała i pisała. Przyszedł jednak czas na zmiany. Obydwie trafiają do tego samego college’u, jednak, ku niezadowoleniu autorki fanfików, do innych pokoi. Zamkniętą w sobie nastolatkę czeka mnóstwo nowych wyznań: nowa współlokatorka, kłótnie z siostrą, problemy z rodzicami, nauka na poziomie rozszerzonym oraz pierwsza miłość. Czy dla aspołecznej osoby nie jest to za dużo?
W fandomie japońskiej popkultury funkcjonuje żart o tym, że jego członkowie nieczęsto wychodzą z piwnicy. Jak widać, nie tylko oni, fandom Simona Snowa również. Cath jest zamknięta w sobie. BARDZO. Uważa pójście do stołówki za pozwolenie na wygraną swojej szalonej stronie (dlatego pod łóżkiem ma niezawodny duet – batony proteinowe i masło orzechowe), a sytuację w której mogłaby przebywać z osobą płci przeciwnej w jednym pokoju uważa za „gwałtogenną”. Cath boi się ludzi. I to bardzo. Swoje uczucie przelewa na fikcyjny związek Simona i Baza. Stanowią oni „bezpieczną przystań” dla zagubionej w świecie dziewczyny. Ale i na tym polu nie ma łatwo. Nie wszystkim podobają się jej opowiadania, niektórzy wręcz mieszają ją z błotem. Trudno się dziwić, że psychika Cath może działać różnie. Ja sama mam do głównej bohaterki niejednoznaczny stosunek. Szesnastolatka z pierwszej części książki była świetna, ta z drugiej połowy już przeciętna. O wiele bardziej przypadła mi do gustu ta zakręcona autorka fanfików, która wywiesza plakaty na ścianach, niż Cath powoli otwierająca się na ludzi. Jest to tylko jednak moja osobista opinia, nie wada głównej bohaterki. Jeśli jednak mówimy tu o wadach, nie możemy zapomnieć o naiwności głównej bohaterki (chyba, że naprawdę jakiś student myślał, że fanfik jest idealną pracą na zaliczenie roku).
Jednak nie samą Cath człowiek żyje, a i ona sama nie żyje na tym świecie. W końcu musi dzielić pokój ze swoją współlokatorką, Reagan. Chociaż… trudno to nazwać „dzieleniem pokoju”. Początkowe rozmowy tej dwójki ograniczają się do pytania o otworzenia okna i trudno się temu dziwić. Koleżanka naszej fangirl więcej spędza czasu poza pokojem niż w nim. Relacja pomiędzy nią a Cath rozwija się przez to, że jest jej żal głównej bohaterki i postanawia stać się jej jedyną koleżanką w akademiku. Sama postać Reagan jest nieco nadęta i niezbyt pozytywnie nastawiona na mieszkanie z młodszym rocznikiem. Przeciwieństwem Reagan jest jej kolega, Levi. Pracuje jako kelner w Starbucksie i, pomimo swojego ubierania się na czarno, jest najbardziej optymistyczną postacią w całej książce. Największą dawkę humoru i dystansu wprowadza właśnie on. Przyznaję, bez tego chłopaka lektura tej książki nie byłaby takim przyjemną czynnością. Nie możemy zapomnieć jeszcze o dwóch ważnych członkach rodziny Cath: siostrze bliźniaczce – Wren oraz ojcu bohaterek. Wren to kompletne odwrócenie charakteru głównej bohaterki. Łazi na imprezy, pije, jest odważna i bezpośrednia. Nie smuci jej fakt, że musi mieszkać bez siostry, czym mocno irytuje tytułową fangirl. Dodatkowo, chce się spotkać z matką, co dodatkowo działa Cath na nerwy. Tymczasem ojciec bliźniaczek czuje się strasznie wycofany. Je dania odgrzewane w mikrofali, dzwoni do nich z dziwnymi pomysłami i jest samotny. Mimo nie najczęstszego pojawiania się na kartkach książki, czytelnikowi nietrudno nawiązać z nim nić sympatii.
Nietrudno domyślić się, że osią fabuły jest otwieranie się Cath na ludzi. I, mimo że cała przemiana przebiega sensownie, wieje nudą. O wiele chętniej czytałam o opowiadaniach głównej bohaterki i jej fandomowym świecie. Autorce o wiele lepiej wychodzą sytuacje w których główna bohaterka opowiada o swoim hobby lub uczestniczy z zajęciach studenckich. Czytało mi się je naprawdę przyjemnie, w przeciwieństwie do opisów zauroczenia naszej nastolatki. Osobiście dodam, że ciekawym pomysłem jest umieszczanie między rozdziałami opowiadań Cath i fragmentów z jej ulubionych książek.
Podsumowując, „Fangirl” z pewną dozą ironii pokazuje nam, jak żyją członkowie fandomów. Myślę, że gdyby autorka poszła bardziej w tę stronę, jej książka byłaby jeszcze łatwiejsza do czytania. Nie oznacza to, że dzieło Rainbow Rowell jest złe. Jest bardzo dobre, ale mogłoby być jeszcze lepsze.
Zuzanna
Rainbow Rowell, Fangirl,Wydawnictwo Otwarte 2015
Leave a Reply