Dzięki Annie Kleiber zasoby beletrystyki polskiej wzbogaciły się o jeszcze jedną powieść, skierowaną przede wszystkim do kobiet, jako że mężczyźni z reguły nie lubią czytać książek z heroinami w roli głównej. A zwłaszcza kryminałów, gdyż „Półtora trupa na głowę”, mimo intrygującego tytułu, kryminałem nazwać nie można – gatunkowo zbliża się bardziej do powieści obyczajowej z marginalnie ujętym wątkiem morderstwa.
W największym skrócie – Wanda wyleci z pracy (jest redaktorką w podupadającym czasopiśmie), jeśli nie przeprowadzi wywiadu z autorem widmo, Ignacym Knychałką, którego przypadkiem rozpoznaje na ulicy. Dzięki wielu zbiegom okoliczności, udaje jej się nawiązać z nim kontakt. Do akcji wkracza wydawca i jeszcze dwie pisarki oraz przyjaciółka bohaterki z eksmężem. Niemałą rolę w dramacie odegra również chłopak siostrzenicy Wandy – Norbas, którego postać, moim zdaniem, jest najlepiej skonstruowana – taki macho z krwi i kości, a przy tym dbający o bliskie mu kobiety. Pozostałym, niestety, brakuje głębi psychologicznej, zadziwiają swoją nieudolnością życiową lub odwrotnie – przesadzonym cwaniactwem.
Wątków w tej powieści jest wiele, przy znikomej ilości postaci, przeplatają się i plączą niewiarygodnie wręcz, aż do szybkiego, powiedziałabym – zbyt nagłego rozwiązania, które nie zaskakuje. Suspensu nie ma prawie żadnego, ale nie na oszołomieniu czytelnika autorce najwyraźniej zależało. Wydaje się, że Kleiber chciała koniecznie pokazać, jak trudno wybić się w branży piśmienniczej, od czasopisma literackiego począwszy, a na bestsellerach wydawniczych skończywszy (czyżby autotematyczny motyw?). Rozbawił mnie za to do łez, ale też w sumie zasmucił bardzo, wątek z wpisami na blogu, który można by określić jednym zdaniem: „Jak anonimowo dokopać przyjaciółce?”. Niszcząca jest siła internetowego pisania, oj, niszcząca…
Dobry pomysł miała autorka na skonstruowanie komicznego duetu pisarek – Lurka i Cieciorka nie cofną się przed niczym, wszak to one rządzą światkiem, czy raczej – półświatkiem intryg i zbrodniczych idei. I choć daleko im do Thelmy i Louise, potrafią knuć i doprowadzać do finału niewiarygodne w swej prostocie koncepcje. Ich postaci, wprawdzie przerysowane karykaturalnie i od samego początku odbierane negatywnie, są nieodparcie śmieszne, żeby nie powiedzieć – groteskowe. Drugi duet – małżeństwo Małotów, wypada blado przy swoich rywalkach, ale też niejedno ma schowane w zamrażarce.
„Półtora trupa na głowę” to powieść lekka i przyjemna w odbiorze, choć napisana stylem potocznym, ale dzięki temu bardzo przystępnym, skierowana głównie do czytelników, którym nie zależy na epickich fajerwerkach. Wyraziście sportretowani bohaterowie, wartka akcja z morderstwem i miłością w tle, czegóż sobie życzyć więcej na letni, wakacyjny wieczór? No może jeszcze butelki półsłodkiego wina i choć pół trupa na głowę…
Mirka Chojnacka
Anna Kleiber, Półtora trupa na głowę, Wydawnictwo BIS, 2017
Leave a Reply