SOBOTA – 9 września 2023

SOBOTA – 9 września 2023

Pod naszym patronatem m.in. 

Pod naszym patronatem m.in. 

Książka w prezencie

Książka w prezencie

WSPÓŁPRACA

WSPÓŁPRACA

„Jedna ręka smaży naleśniki, a druga w tym czasie rysuje..”

Rozmowa z Tomaszem Samojlikiem, autorem komiksów dla dzieci i młodzieży, który podczas IV Warszawskich Targów Książki 2013, otrzymał Nagrodę Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego za 2012 rok w kategorii „najlepszy scenarzysta” za „Ryjówkę przeznaczenia„.

Czy mały Tomek rysował swoje pierwsze komiksy w szkolnych zeszytach? A może jeszcze wcześniej?

To się pewnie zaczęło na przełomie przedszkola i podstawówki. Mgliście pamiętam, że pierwsi bohaterowie byli mocno inspirowani Bolkiem i Lolkiem, fabuły zawierały mnóstwo elementów fantastycznych, a stosowana przeze mnie technika zakładała stosowanie flamastrów bez żadnego umiaru.

A co Pan czytał, gdy miał kilkanaście lat?

Byłem pożeraczem książek i czytałem wszystko, co mi wpadło w ręce. Najchętniej jednak sięgałem do półki z fantastyką – wtedy poznałem klasyczne pozycje fantasy, uzupełniane dużymi dawkami Dicka, Strugackich, Bułyczowa…

Tworzy Pan komiksy edukacyjne. Oprócz dużej dawki humoru, jest w nich mnóstwo ciekawych informacji o przyrodzie i prawach natury. Skąd pomysł na to, by tworzyć komiksy i książki dla dzieci a ich bohaterami zrobić żubry, ryjówki, wilki czy wydry?

Wszystko to dzięki moim dzieciom. To właśnie dla nich zacząłem pisać i rysować te opowieści. Bezpośrednią do tego motywacją była moja irytacja podczas wieczornego czytania książek – często łapałem się na tym, że z chęcią poprawiłbym jakąś opowieść, by przedstawione w niej zwierzęta zachowywały się tak, jak w naturze. W końcu zacząłem opowiadać swoje historie o małym żubrze Pompiku… A potem jakoś tak naturalnie wyszło, że w opowieściach pojawiły się wydry, wilki, ryjówki.

Czym zajmuje się Pan na co dzień? Jak wygląda Pana typowy dzień w pracy?

Jestem pracownikiem naukowym Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży, gdzie zajmuję się badaniami nad historią przyrodniczą Puszczy Białowieskiej. Bardzo trudno opisać mój typowy dzień w pracy. Kiedy trwają wykopaliska archeologiczne na jednym ze stanowisk w puszczy, przez cały dzień siedzę w wykopie i szpachelką odsłaniam kolejne warstwy z przeszłości tego miejsca. Podczas kwerend archiwalnych całe dnie spędzam nad rękopisami, w których staram się znaleźć informacje o wpływie człowieka na puszczę w przeszłości. Kiedy przychodzi etap przygotowania publikacji, dzień spędzam z kolei przed komputerem – pisząc, pisząc, pisząc.

Przeczytałam gdzieś, że Tomasz Samojlik „Z powodu ciągłego braku czasu opracował metodę spania wstecz, dzięki której wstaje, zanim się jeszcze zdąży położyć spać”. Przyznam, że brzmi interesująco :-) Kiedy zatem Pan rysuje i obmyśla scenariusz kolejnych opowieści?

O, to bardzo proste, wystarczy tylko trochę ćwiczeń koordynacji ruchowej. Na przykład rano jedna ręka smaży naleśniki, a druga w tym czasie rysuje dramatyczną scenę pościgu za ryjówkami. Jedna ręka prasuje, a druga nanosi poprawki na maszynopis kolejnej książki. A największe partie scenariuszy komiksów powstają w codziennych sytuacjach przestoju, na przykład w kolejce do sklepowej kasy. Czasem bywa to źródłem zabawnych nieporozumień, gdy zamiast poprosić o mleko rzucę tekstem obmyślonym dla Dobrzyka i dziwię się, że pani sprzedawczyni nie odpowiada zdaniem, które zaplanowałem dla Śmiłki…

 Ile do tej pory ukazało się Pana komiksów. Czy szykują się jakieś wznowienia?

Nie było ich dużo – „Wiedźmun”, „Ostatni żubr”, „Żubr Żorż”, „Ryjówka przeznaczenia” i „Norka zagłady”. „Ostatni żubr” był już wznawiany (ukazało się nawet wydanie drugie poprawione), mam nadzieję, że uda się też wznowić „Ryjówkę”, której nakład się właśnie wyczerpał.

A jeśli chodzi o książki dla dzieci, to do tej pory ukazało się ich sześć – cztery tomy opowieści o żubrze Pompiku (wydawnictwo Aksjomat, Kraków), „Wilk Ambaras” wydany przez WWF Polska i „Nauczę cię pływać, moja wyderko”, książka wydana przez Urząd Miasta w Hajnówce.

Ilustruje Pan również książki innych autorów, prawda? 

 Zilustrowałem dwie książki świetnego dziennikarza naukowego Wojtka Mikołuszki („Tato, a dlaczego? 50 prostych odpowiedzi na piekielnie trudne pytania” i „Tato, a po co? Czyli 50 odpowiedzi na jeszcze dziwniejsze pytania”) oraz książkę „Ciało. Jak to działa?” Marty Maruszczak. Wszystkie są pozycjami popularnonaukowymi dla młodych czytelników. Autorzy w prosty sposób wyjaśniają niezwykle skomplikowane rzeczy, ja starałem się dopomóc im moimi rysunkami.

Kto jest pierwszym recenzentem Pana książek i komiksów?

Najpierw męczę tym moje dzieci, Jagnę i Tymoteusza. Później proszę o opinie moich kolegów z Instytutu, którzy pomagają mi wyłapać wszelkie wpadki merytoryczne.

Podobno już niebawem ukaże się kolejna pozycja Pana autorstwa?

Bartnik Ignat i skarb puszczy” będzie komiksem uniwersalnym, dla młodszych i starszych – mam nadzieję, że każdy znajdzie w nim dla siebie coś ciekawego. Będzie to powrót do klimatów z „Ostatniego żubra”, a więc znów postaram się pokazać wycinek z historii Puszczy Białowieskiej. Punktem wyjścia tej opowieści będzie trzeci rozbiór Rzeczypospolitej i wielkie zagrożenie, jakie zawiśnie nad puszczą, która z lasu królewskiego stała się wówczas własnością carską. Będzie w tym komiksie sporo prawdziwych wątków historycznych, będzie też fantastyczna część fabuły, parę wzruszeń, przynajmniej jeden pościg i dramatyczny punkt kulminacyjny, a to wszystko podlane sosem z mnóstwa ciekawostek o życiu dawnych „leśnych ludzi”.

A co Pan czyta w wolnym czasie? Jakie książki Pan lubi? A może jest Pan wielbicielem tylko komiksów? 

Hmm… W wolnym czasie… Muszę sprawdzić w słowniku, co to oznacza.

Staram się czytać jak najwięcej – poza pozycjami związanymi z moimi zainteresowaniami naukowymi czytam sporo fantastyki (Dukaj, Hobb, nadal Bułyczow, nadal Tolkien), bawi mnie Tom Sharpe, Akunin. Z komiksów, poza powrotami do klasyki, pasjami czytam rzeczy Śledzia, Minkiewiczów, duetu Skarżycki-Leśniak, a z importów – wszystko, co narysuje Lewis Trondheim, Guy Davis i Brian Lee O’Malley. Na razie jednak wygląda to tak, że moja półka z rzeczami do przeczytania trzeszczy w szwach.

Czy był Pan kiedyś w Szczecinie? To „tylko” ponad 700 km od Hajnówki gdzie Pan mieszka, prawda?

Nie byłem jeszcze w Szczecinie (to TYLKO 700 kilometrów).

Co Panu przychodzi na myśl, gdy słyszy Pan nazwę SZCZECIN?

Pierwszą rzeczą, jaka przychodzi mi na myśl, gdy słyszę tę nazwę, jest oczywiście szczecina porastająca dzika ;-)

Dobre skojarzenie, bo dzików u nas dostatek. Biegają nawet po niektórych osiedlach. Bardzo dziękuję za rozmowę i zapraszam do Szczecina na spotkania z czytelnikami i … dzikami!

Z autorem rozmawiała Monika Wilczyńska
fot. Igor Banaszczyk

Tomasz Samojlik – pracownik naukowy Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk i badacz historii przyrodniczej Puszczy Białowieskiej. Autor komiksów i książek dla dzieci, w których stara się popularyzować wiedzę o przyrodzie i jej tajemnicach.

Blog autora na stronie: wiedzmun.blogspot.com

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>