Opowiadanie „Galatea”, liczące niespełna siedemdziesiąt stron w miniformacie, oparte jest na historii Pigmaliona, zawartej w „Metamorfozach” Owidiusza. Autorka oddała w nim głos Galatei. Głos właśnie, w mitologii bowiem ta bohaterka była niema.
Warto przypomnieć tę opowieść. Oto Pigmalion, żyjący na Cyprze, żyje samotnie, bo uważa wszystkie kobiety za ladacznice. Chcąc mieć kobietę idealną, wyrzeźbił posąg – arcydzieło z marmuru, przedstawiające najpiękniejszą kobietę. Pigmalion zakochał się w kamiennej postaci i godzinami wpatrywał w rzeźbę. Dzięki łaskawości bogini, Galatea została ożywiona.
Historia Pigmaliona stała się inspiracją dla wielu twórców. Ot, poczynając od George’a Barnarda Shawa, który napisał słynny dramat pt. „Pigmalion”, ciągle zachwycający i grany z powodzeniem w teatrach na całym świecie. Podobnie jest z musicalem pt. „My Fair Lady”, którego kolejne adaptacje zapełniają sale oper (zresztą, polecam szczecińską wersję w Operze na Zamku – to doskonałe widowisko i znakomita adaptacja musicalowa).
U Madeline Miller znana opowieść o Galatei została zmodyfikowana, bo ta bohaterka, mimo iż została zamknięta w odosobnieniu, nie jest postacią bezwolną. Co prawda obsesyjna i perwersyjna miłość Pigmaliona powoduje to, że Galatea nie może nawet samodzielnie wyjść na spacer, bo w izolacji jest cały czas kontrolowana przez pielęgniarkę oraz lekarza. Ale nie rezygnuje z niezależności i wolności.
„Galatea” to moje pierwsze spotkanie z pisarstwem Madeline Miller, autorką bestsellerów, mającą mnóstwo fanów również w Polsce. Głównie za sprawą powieści pt. „Pieśń o Achillesie”.
Czy to pierwsze spotkanie było udane? Niezupełnie. Chyba nawet czuję się rozczarowana. Znając bowiem dobre opinie o autorce i to, że interesuje mnie mitologia, byłam niemal pewna, iż lektura przypadnie mi do gustu. Nie przekonał mnie również zawarty tu wątek feministyczny, o jakim jest mowa w posłowiu opowiadania, autorstwa pisarki: „Niektórzy widzą w niej metaforę tego, jak artysta zakochuje się w swojej sztuce. Innych (w tym i mnie) niepokoi głęboko mizoginistyczna wymowa historii. Jej zakończenie wydaje się szczęśliwe, pod warunkiem że zaakceptuje się kilka odrażających idei. Zgodnie z wymową mitu dobre są tylko te kobiety, które nie mają własnego ja i których jedynym celem jest sprawianie przyjemności mężczyźnie. Fetyszyzuje się tu czystość seksualną kobiet, symbolizowaną przez nieskazitelną biel kości słoniowej, i wynosi się męskie fantazje ponad rzeczywistość uwzględniającą kobiety”.
Mimo iż nie jestem zachwycona opowiadaniem, sięgnę po powieści pisarki. Jestem ciekawa, czy inne jej utwory przypadną mi do gustu. Może tylko z „Galateą” jest mi nie po drodze.
Warto podkreślić, że „Galatea” została pięknie wydana. Ta nieduża książeczka to prawdziwe cacko edytorskie.
Monika Gapińska – Setka z kotem
Madeline Miller, Galatea, Wydawnictwo Albatros, 2022
Leave a Reply