„Chodźmy, wzywa nas kierunek zwiedzania, ale właśnie tak oszukamy śmierć. Rozpadniemy się na koła, prostokąty i trójkąty. Na krople farby. Albo na piksele. Zamienimy się w pył.”*
Rosyjski malarz, kreator „malarskiego atomu”, mesjasz, utopista, twórczy szaleniec, sztukmistrz, charyzmatyczny wizjoner, rewolucjonista, inspirator „architektury idealnej”. Geniusz, czy hochsztapler, drugorzędny malarz, a może wielki artysta? Filozof, pedagog, twórca, teoretyk i krytyk sztuki polskiego pochodzenia. Twórca nowego radykalnego kierunku w sztuce, pragnący oderwać się od rzeczywistości, Malewiczowska „jednostka podstawowa” miała maksymalnie uprościć wszelkie formy. Z czym kojarzy się Kazimierz Malewicz? Już na okładce pojawia się mała podpowiedź. Gdy otwieramy książkę nie mamy już żadnych wątpliwości- właśnie wkroczyliśmy w kwadraturę czerni.
Przewodnik i narrator w jednej osobie, oprowadza czytelnika po iluzorycznej wystawie co chwilę zmieniając kierunek: zwalniając, przyspieszając, krocząc w przód, w tył, na boki i po skosie. Raz postępuje z wolna, emfatycznie i z patosem, stukając obcasem po wypastowanym muzealnym linoleum, by za chwilę znaleźć się w kijowskiej fabryce cukru, Kursku, Moskwie, brodzić w kląskającym błocku ukraińskiej wioski, lub marznąć na zesłaniu w Piotrogrodzie, czy Witebsku. Ale ten chaos jest pozorny: minirozdziały, miniprzerwy, anegdoty, dykteryjki, ciekawostki, ploteczki. W sumie te wielobarwne plamy tworzą nam gęsty od farby, energetyczny i czysty kolorystycznie „malarski byt”.
Marcin Wicha to prawdziwy i niepodrabialny wirtuoz słowa, grafik, rysownik, felietonista i pisarz posiadający przy tym niebywałą wrażliwość wizualną. Nic w „Kierunku…” nie jest przypadkowe, czy zbędne, żadne słowo, przecinek, czy kropka. Prócz opisywanych eksponatów nie można nie dostrzec subtelnego humoru i wyraźnie wyczuwalnej fascynacji autora udzielającej się czytelnikowi, który z zaciekawieniem daje się prowadzić w głąb tej nietypowej biografii. Sam twórca nazwał ją sztambuchem, pamiętnikiem z luźnych kartek wypełnionych wspomnieniami i złotymi myślami. To szalona przygoda, która inspiruje, pozornie gubi trop, zmusza do myślenia, zaskakuje, bawi. Ma budzić – podobnie jak prace Malewicza – przede wszystkim czyste doznania duchowe, zerwać z typową narracją i analizą intelektualną. Intryguje czytelnika jak Malewiczowski czarny kwadrat, zwany Giocondą XX w. Daje do myślenia niczym mistyczna czerń w ikonografii symbolizująca sprzeciw i głębię wszechświata. Obraz – idea, obiekt kultu, inspiracja dla artystów na całym świecie. Naga ikona bez ustalonych ram i kontekstu, pozornie regularna i banalna. Siła bezgłosu i suma wszystkich obrazów wszechświata.
Jednak najpierw zachwyca okładka: duet Wydawnictwa Karakter z Przemkiem Dębowskim to dwugłos najwyższej próby. Prosta i elegancka biel tkaniny o delikatnym splocie, niczym malarskie płótno tworzy tło dla wytłoczonego czarnego kroju pisma Tor Grotesk. To przyjemność nie tylko dla oka, bo i dłonie z rozkoszą muskają fakturę materiału, wypukłości i zagłębienia. Forma to dawno niewidziana, budząca tkliwość i nostalgiczną tęsknotę za czymś dawnym, minionym. „Kierunek zwiedzania” Marcina Wichy to niespodziewana i wielowymiarowa uczta na wielu poziomach, polecam.
Ewa Ciereszko
Marcin Wicha, Kierunek zwiedzania, Wydawnictwo Karakter, Wydanie I Kraków, Projekt okładki: Przemek Dębowski, liczba stron: 264
*cyt. z książki
Leave a Reply