Ogniem i mieczem czy humorem i uśmiechem? Jak walczylibyście o lepsze jutro? Już słyszę te wesołe trzaski podpalanego przez uczniów chrustu pod moim stosikiem… a tak pół żartem, pół serio – czasem nic nie zostaje oprócz śmiechu przez łzy. Osobiście tak mam, że gdy mnie coś przerasta albo jestem bardzo zdenerwowana, to zaczynam się śmiać ze wszystkiego. Wystarczy iskra, a pożar nieokiełznanej wesołości pochłania mnie całkowicie. Zupełnie niepasującej do sytuacji, gdyż ta najczęściej jest poważna. Tak sobie więc myślę, że mimo wszystko śmiech ma oczyszczającą moc. Jak katharsis. Pewnie w ten właśnie sposób radzę sobie z samą sobą. A czym jest humor dla takich sław jak Abelard Giza czy Joanna Kołaczkowska? Odpowiedź znajdziecie w najnowszej książce Szymona J. Wróbla, którą czyta się z wypiekami od (u)śmiechu na twarzy.
Zacznę jednak od najpoważniejszego wywiadu przeprowadzonego przez autora z dr Wandą Witek-Malicką. Najpoważniejszego – bo jak mówić/pisać o śmiechu w Auschwitz-Birkenau, nie trywializując ogromu tragedii? Wywiadu, dodajmy, przeprowadzanego w jednym z bloków, w którym obecnie znajdują się pomieszczenia administracji, a kiedyś śmiech mógł zdecydować o życiu lub śmierci osób tam przebywających. Jednakże dr Witek-Malicka podkreśla, iż dla wielu byłych więźniów obozu, przekształcanie tragicznych wspomnień w humor czy groteskę stało się sposobem na przepracowanie tej traumy, wentylem bezpieczeństwa. Specyficzny humor obozowy stał się też częścią szerszego zjawiska, a mianowicie humoru okupacyjnego, typu: „A dlaczego nigdzie nie można kupić wieprzowiny? Bo ostatnia świnia zapisała się na folksdojcza”. W samym obozie zaś królował humor czarny, wisielczy, jak mawiali więźniowie – krematoryjny. Żartowano z uciążliwości życia obozowego – z defekacji, z tortur, a nawet ze śmierci. Może nie mieścić się w głowie, że ktoś w latrynie potrafił stwierdzić, patrząc na załatwiającego potrzeby fizjologiczne współwięźnia: „takiego gówna nawet komendant nie robi”, ale inaczej chyba z rozładowaniem zażenowania i obrzydzenia nie można było sobie poradzić. Dr Witek-Malicka zauważa również, że humor u zugangów (nowych więźniów) nie występował zupełnie, ci ludzie zbyt byli przerażeni i zdezorientowani sytuacją. Żartobliwe teksty pojawiały się jedynie w gronie osadzonych, którzy spędzili już jakiś czas w obozie, „przywykli”, znali realia, a z czasem nawet udawało im się wykiwać jakiegoś esesmana czy nawet z niego zakpić. Więcej o oswajaniu śmierci śmiechem w ostatnim rozdziale zbioru.
My, Polacy, też już jakiś czas w naszym kraju spędziliśmy i przywykliśmy do jego realiów. Z czego się więc dzisiaj śmiejemy, a z czego będziemy za pięćdziesiąt lub sto lat? Szymon J. Wróbel zapytał o to każdego swojego rozmówcę i rozmówczynię (w tej kolejności, gdyż więcej tu męskich rozmów). Poniżej krótki przegląd odpowiedzi, a autorów dopasujcie po przeczytaniu książki [śmiech]: „Sami z siebie potrafią się śmiać tylko ci, co mają poczucie własnej wartości (…) i potrafią to udowodnić: liczba uniwersytetów w światowej czołówce, liczba laureatów Nagrody Nobla, liczba przełomowych wynalazków i inne drobiazgi tego typu. Skoczkowie narciarscy tego nie równoważą; (…) najgorzej jest z żartami z księży na Podhalu. Kompletnie nie umieją rozróżnić żartów z księży od żartów z wiary, (…) ludzie się śmieją, ale zawsze znajdzie się jakaś osoba, która się śmiertelnie obrazi po tym skeczu [o ochrzczeniu kota – przyp. autora]; (…) będziemy się śmiać z polityki, seksu i jeśli nie będziemy się przez nie dalej zabijać, z pieniędzy; Żadna władza nie boi się śmiechu. (…) Władza demokratyczna ma przewrócone w głowie, ponieważ została wybrana głosami ludu i w związku z tym ma w nosie żarty, poczucie humoru i tym podobne drobiazgi”. Ostatnie zdanie pozostawię bez komentarza.
Wyjątkową książkę napisał Szymon J. Wróbel, w której przejrzymy się jak w zwierciadle. 16 rozmów o (u)śmiechu i humorze, a wszystkie niebanalne, pokazujące portrety znanych i popularnych osób, ale też nas, Polaków, w różnych historycznych sytuacjach i układach. Kultura opowiadania dowcipów się zmienia jak polska historia i widać to w przerywnikach do wywiadów, jakimi są zamieszczone w publikacji żarty, często z brodą, ale ciągle aktualne, gdyż dotykają niezmiennie tematów uniwersalnych. Również sporo złotych myśli dotyczących humoru tu znajdziecie, jak choćby ta, Immanuela Kanta: „Dla przeciwwagi wielu uciążliwości życia niebo ofiarowało człowiekowi trzy rzeczy: nadzieję, sen i śmiech”. Z nadzieją, że rozśmieszy was i skłoni do refleksji ta bardzo życiowa publikacja, jeśli pozwolicie, udam się na zasłużony, senny odpoczynek. W sensie – zalegnę na sofie, by jeszcze coś ciekawego poczytać.
Mirka Chojnacka
Szymon J. Wróbel „Humorem i (u)Śmiechem”, Wydawnictwo Mg, 2021
Leave a Reply