Przejrzałam dziś szczelnie wypełnione książkami regały, by znaleźć tę, którą mogłabym nazwać najważniejszą. Wszak takie zadanie dostałam od portalu „Szczecin czyta”… No i? Zadanie się nie udało, bo wraz z docieraniem do kolejnych tytułów (nie jest to łatwe, bo na niektórych półkach książki stoją w trzech rzędach), lista wyjątkowych dla mnie lektur rosła w tempie zastraszającym. Zrezygnowałam zatem z tego pomysłu, próbując znaleźć w pamięci książki dla mnie wyjątkowe…
W dzieciństwie czytałam wręcz nałogowo. Mając 10-12 lat chodziłam do dobrze wyposażonej biblioteki obok zajezdni autobusowej przy ul. Klonowica (zdaje się, iż w tym miejscu nie ma już wypożyczalni), wybierając grube tomiszcza. Kiedy przypomnę sobie niektóre z nazwisk autorów, po których książki wtedy sięgałam, to chce mi się śmiać. Bo czy dzieła Zoli albo Balzaka to dobra lektura dla dwunastolatki?! Wtedy też uwielbiałam powieści prawie zapomnianej obecnie Natalii Rolleczek. „Cesia”, „Drewniany różaniec” czy „Kochana rodzinka i ja” – to były moje ukochane lektury. Jak chyba każda dziewczynka przeszłam etap uwielbienia dla twórczości Lucy Maud Montgomery, a serię o Ani z Zielonego Wzgórza mam do dzisiaj. W okresie licealnym zaczytywałam się w powieściach Stanisławy Fleszarowej – Muskat. Podobała mi się choćby trylogia „Tak trzymać!”, na podstawie której powstał niedawno emitowany w telewizji serial „Miasto z morza”. Z racji, że książek tej autorki mam w domu sporo, chyba po latach wrócę do którejś z nich. Sama jestem ciekawa, czy po dwudziestu latach tak samo mnie zafascynują… Z racji, że mam naturę zbieracza, był okres, kiedy gromadziłam – i oczywiście czytałam – książki „z kolibrem”. To w tej serii odkryłam Sylwię Plath i jej „Szklany klosz”, „Panny z wilka” Iwaszkiewicza, utwory Gogola (zdaje się, że „Opowiadania petersburskie”), krótkie formy Tołstoja czy też „Pożegnanie z Marią” Borowskiego (co moi rówieśnicy uznali wtedy za „obciach”) i „Cudzoziemkę” Kuncewiczowej.
Na studiach zafascynowała mnie literatura żydowska, choćby autorstwa Isaaka Bashevisa Singera. Chyba znów wrócę do jego książek. Zresztą, lektur „do przeczytania” mam całe stosy. Lubię być na bieżąco i wiedzieć, co właśnie „w trawie piszczy”, znać modną literaturę czy tę z topowych miejsc rankingów sprzedaży, nawet jeśli to tylko czytadło w sam raz „na plażę”. Lubię sięgać po książki, na podstawie których nakręcono filmy, ale zawsze w kolejności – najpierw książka, potem wizyta w kinie. Tak było choćby z powieścią Kathryn Stockett -„Służące” czy „Obsługiwałem angielskiego króla” Hrabala. A propos, literatura czeska to osobny i – kto wie – być może jeden z ważniejszych nurtów w moich fascynacjach literackich. Muszę koniecznie kupić „Gówno się pali” Petra Šabacha, którego odkryłam przy lekturze jego „Podróży konika morskiego”.
Jako mama ośmiolatki czytam z córką perełki literatury dziecięcej. Mamy tu wspólnych, ulubionych autorów – Elizę Piotrowską i jej opowieści o cioci Jadzi, Roksanę Jędrzejewską – Wróbel (polecamy trzy części „Florki”), Wandę Chotomską (uwielbiamy „Pięciopsaczki”), Astrid Lindgren (szczególnie książki o Lottcie z ulicy Awanturników) czy Roalda Dahla (jesteśmy dwuosobowym fan-klubem powieści – „Charlie i fabryka czekolady” oraz „Matylda”). Obie świetnie się też bawimy słuchając audiobooka Łukasza Wierzbickiego -„Afryka Kazika”. Po latach odkryłam również książkę dla najmłodszych, której nigdy w całości nie przeczytałam w dzieciństwie – „Króla Maciusia Pierwszego” Korczaka.
Z książek dla dorosłych właśnie zaczęłam czytać „Ostatni dzień lipca” B. Rychtera (zapowiada się interesująco), nie dokończyłam jeszcze „Tajemnicy Abigeil” Magdy Szabo, pozostało mi kilka rozdziałów „Tosta” Nigela Slatera, ciągle pod ręką mam „Opowiadania filmowe” Iwaszkiewicza, „Cafe Museum” Roberta Makłowicza i „Moje życie we Francji” Julii Child. Zresztą, książki biograficzne to osobny – i dłuuuugi – rozdział w moim byciu molem książkowym…
Monika Gapińska – dziennikarka „Kuriera Szczecińskiego”, na łamach którego zajmuje się oświatą, kulturą, poleca nowości wydawnicze, sprawy mieszkańców Szczecina również nie są jej obojętne. Często można ją spotkać na imprezach kulturalnych dla dzieci, w których aktywnie uczestniczy ze swoją rodziną.
/fot. archiwum prywatne/
Leave a Reply