SOBOTA – 9 września 2023

SOBOTA – 9 września 2023

Pod naszym patronatem m.in. 

Pod naszym patronatem m.in. 

Książka w prezencie

Książka w prezencie

WSPÓŁPRACA

WSPÓŁPRACA

O godności i nie tylko

Wzruszyłam się. Serio. Powrót do książki, którą przeczytałam czterdzieści pięć lat temu, spowodował lawinę wspomnień. Pamiętam dokładnie wyprawę do gminnego domu kultury podczas wakacji, kiedy pani bibliotekarka, wręczając mi „Małą księżniczkę”, zaznaczyła, że tej lektury nigdy nie zapomnę. I nie zapomniałam, a teraz, odkrywszy ją na nowo, mogę spokojnie się nawzruszać do woli. Mało tego, okładka i ilustracje akurat w wydaniu MG wydają się być najbardziej ze wszystkich pasujące do moich dziecięcych wyobrażeń i zachwycają kunsztem Reginalda Bathursta Bircha. No i jeszcze to tłumaczenie! Moje tłumaczenie! W sensie to, które pamiętam z dostępnych mi w młodych latach utworów, przełożonych przez Józefa Birkenmajera (wrócił do Polski w 1939 roku z Uniwersytetu Winsconsin w Madison, gdzie wykładał literaturę słowiańską i zginął, walcząc w obronie warszawskiej Cytadeli), a były to: „Księga dżungli”, „Stalky i spółka” Kiplinga, „Przypadki Robinsona Crusoe” Defoe, „Wyspa skarbów” Stevensona i oczywiście „Mała księżniczka” Burnett. Same perełki (wzruszenie i uśmiech przez łzy).

Co sprawia, że nawet po kilkudziesięciu latach pamięta się, choćby w zarysie, treść utworu? Mistrzowsko skonstruowana fabuła? Identyfikacja z bohaterami? Katharsis? Wszystko razem? Tak, właśnie tak jest w przypadku utworu F. H. Burnett, co postaram się udowodnić poniżej (przepraszam za ten czysto rozprawkowy styl, ale matura z języka polskiego wczoraj była i się stresowałam odrobinę) na przykładach z utworu „Mała księżniczka” i innych tekstów kultury.

Po pierwsze, akcja powieści przypomina miejscami thriller, a nawet horror. Bogaty pan Crewe oddaje córeczkę na pensję panny Minchin i dopóki żyje, Sara otaczana jest wyjątkowymi względami. Śmierć ojca i brak wpływów powoduje, że chciwa właścicielka czyni z małej dziewczynki posługaczkę do wszystkiego, niejednokrotnie obrażając ją i morząc głodem, a także upokarzając przy wszystkich pozostałych mieszkankach „dobrej” pensji. Bohaterka zaczyna wyobrażać sobie, że je z pięknych zastaw, ma napalone w kominku, a do snu okrywa ją ciepła kołdra. Pewnego dnia wszystko zmienia się za sprawą dżina, dobrego ducha, który zaczyna się opiekować małą księżniczką. Równolegle do głównego wątku, pojawia się motyw pana z Indii, który od dwóch lat poszukuje zaginionej córki zmarłego przyjaciela, wysyłając nawet umyślnego posłańca do Rosji, lecz z marnym skutkiem. Napięcie rośnie wraz z rozwojem wydarzeń, gdyż czytelnik powoli zaczyna zdawać sobie sprawę, że mieszkający w sąsiedniej kamienicy człowiek może odmienić los Sary, ale ciągle nie mogą się spotkać… znamy taki układ fabuły z wielu filmów, chociażby z GOT, kiedy to Jon Snow nie ma pojęcia, że jest prawowitym następcą tronu, a nie Daenerys. Mała Sara też nie wie, że jest właścicielką kopalni diamentów. Autorka zapewnia dreszczyk emocji i stopniując napięcie, wywołuje wypieki na twarzy u czytających historię małej księżniczki.

Po drugie, nikt nie pozostanie obojętny wobec losów Sary Crewe. I choć bohaterka jest wyidealizowana, to ujmie każdego swoją dobrocią i pięknem duszy, zupełnie jak w antycznym wzorcu kalokagatii, gdzie harmonijnie ze sobą łączą się ideały piękna ciała z dobrocią i dzielnością moralną, a tego ostatniego jest może i najwięcej w małej bohaterce. Nadzwyczaj dojrzała i szlachetna, potrafi podzielić się jedzeniem z głodującą żebraczką, choć sama jest niedożywiona i odziana w poniszczone sukienki. W najtrudniejszych momentach radzi sobie za pomocą wyobraźni i dalej zachowuje z godnością, choć prób odebrania tejże jest niemało w całym utworze. Gdyby przenieść opowieść w czasy współczesne, niejedna osoba z pensji zostałaby oskarżona o mobbing, a panna Minchin straciłaby posadę i kto wie, czy nie skazano by jej za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad dziećmi. Cóż, zakłady naukowe dla młodych panienek z końca wieku XIX rządziły się swoimi prawami – strach pomyśleć, ile upokorzeń spotykało dziewczęta z biedniejszych rodzin w tamtych czasach. I tu objawia się jeszcze jeden walor powieści, a mianowicie historyczny zapis obyczajowości angielskiej przełomu wieków, a także nawiązania do kolonialnej przeszłości Wielkiej Brytanii. Niemniej, Sara wychodzi zwycięsko z każdej, najgorszej choćby sytuacji, co jednocześnie pokazuje, że dobra w człowieku nie można zabić.

Po trzecie, litość i trwoga (katharsis) towarzyszą czytelnikowi od momentu jedenastych urodzin małej księżniczki, na których dowiaduje się o śmierci ojca i braku środków do życia. W tym momencie można się zastanowić, ile warte są przyjaźń i godność, wystawione na próbę czasu i pieniędzy. Sara wychodzi z dramatycznych sytuacji obronną ręką, wygrywając walkę psychologiczną z prześladowczyniami i ocalając nie tylko siebie, ale parę innych osób również. Siła ducha małej księżniczki jest niewiarygodna, pozostawiając nadzieję na szczęśliwe zakończenie. I tak jest w istocie, nie wyobrażam sobie innego, choć serialowa wersja daleko odbiegła od książkowej, lecz nastraja równie optymistycznie.
Mam nadzieję, że udowodniłam, dlaczego warto przeczytać lekturę F. H. Burnett pod tytułem „Mała księżniczka”. W tej książce jest wszystko, co może podtrzymać na duchu w najtrudniejszych życiowych sytuacjach. To powieść o zwycięstwie prawdziwej przyjaźni, niezłomności charakteru, dobrego wychowania i wartości, takich jak Prawda, Piękno i Dobro, które już od antycznych czasów stanowią o naszym człowieczeństwie.

(679 słów, A:6 B:18 C:4 D:6 E:2 F:2 G:6 H:4=48/50 – maturzyści będą wiedzieli?)

Mirka Chojnacka

Frances Hodgson Burnett, Mała księżniczka, przekład: Józef Birkenmajer, ilustracje:Reginald Bathurst Birch, Wydawnictwo Mg, 2021

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>