„To jakby posiąść w spadku cząstkę duszy Iwaszkiewicza”
Książka jest prawdziwą perełką wydawniczą – pięknie wydana, z ogromną liczbą zdjęć i skanów artykułów prasowych, fragmentów zapisków małego Wiesława Kępińskiego oraz listów Jarosława Iwaszkiewicza do niego. Przybliża nieznane epizody z życia pisarza, a także „dworu”, który mu całe życie towarzyszył. Kim był Iwaszkiewicz, tego wyjaśniać nikomu nie trzeba. To, moim zdaniem, jeden z najlepszych pisarzy Polski powojennej (uwielbiam Jego „Panny z Wilka”!), ale też człowiek wrażliwy na krzywdy ludzi.
Razem z żoną, w czasie wojny i okupacji, uratowali w swoim domu, na Stawisku, wielu Polaków, których poszukiwali Niemcy. Kim był Wiesław Kępiński – być może świat nigdy by o nim nie usłyszał, gdyby nie szczęśliwy los, który co najmniej dwukrotnie, dał o sobie znać. Pierwszy raz, gdy jako jedyny przeżył rzeź Woli w 1944 roku. W pogromie zginęli wówczas prawie wszyscy członkowie jego rodziny oprócz siostry i brata. Jako nastolatek tułał się po Polsce zarabiając na życie pracą rąk. Nie uczył się, żył z dnia na dzień. Przebywał w szemranym, knajackim, towarzystwie. I gdyby nie ogromna determinacja, która kazała mu napisać list do redakcji „Ekspresu Wieczornego”, w którym nastolatek żali się na swój los, zapewne nigdy pan Jarosław by o nim nie usłyszał. A ponieważ nie dane było Iwaszkiewiczowi być ojcem syna (miał dwie córki) postanowił małego Wieśka „usynowić”. Może w myśl formuły pedagogicznej Nicolasa Pasquiera – „Kto uczy swego syna, powtórnie go rodzi” Wiesiek stał się synem Jarosława?
Gdy po raz drugi los się uśmiechnął, zmieniło się całkowicie życie Wiesława Kępińskiego. Stał się częścią wielkiej „Iwaszkiewiczowskiej” rodziny, synem Wielkiego Jarosława, a także częścią legendy Stawiska – miejsca, gdzie działy się rzeczy magiczne, kolorowe. Na tym Parnasie bywali wszak wielcy tego świata (sam Kępiński naliczył 80 znanych nazwisk życia kulturalnego). Bywały rauty, imprezy, spotkania o wyjątkowej atmosferze tylko temu miejscu przypisane. Gdzie zwierzęta i przyroda wiernie towarzyszyli ludziom w całym ich życiu. Młody chłopak chłonął tę niecodzienność, jakże różną od życia na Woli, jak gąbka. Po latach napisze „I pomyśleć, że to nigdy mogło się nie zdarzyć, że mógłbym zawsze żyć na Woli. Ale jakie byłoby to życie?”. Jedno jest pewne – Iwaszkiewicz wyrwał chłopca z głodu, zimna, wódki i przekleństw. Kępińskiemu dane było być świadkiem i uczestnikiem historii po raz drugi. Czy wykorzystał te dary losu? Jak wpłynęły na jego dorosłe życie? Czy tak jak chciał „ojciec, przyjaciel, Jarosław”(tak podpisywał się w korespondencji do Wiesława Iwaszkiewicz) stał się z dzikusa światłym, mądrym człowiekiem?
Książka jest hołdem dla adopcyjnego Ojca, podziękowaniem za dzieciństwo wyjątkowe, kolorowe niczym motyl. Jest też formą rozliczenia się z czasami lekkomyślną młodością. Potwierdza tezę, że ważniejsza od więzów krwi bywa czasami powinowactwo dusz. Jest także arcyciekawym zapisem historii tamtych lat – gdy na telefon załatwiało się lepszą pracę, mieszkanie, deficytowe przedmioty codziennego użytku. Pokazuje jak mocno powiązane było życie kulturalne z polityką państwa. Kto był pieszczochem władzy, a kto nie. A na tym tle opisany jest związek Iwaszkiewiczów – trwały i nienaruszalny. Oboje byli wobec siebie lojalni, aż do śmierci pani Anny w 1979 roku.
A zatem wczytajmy się w ten oryginalny zapis historii, opowiadanie o ludziach, których już nie ma.
EKa
Wiesław Kępiński – „Upragniony syn Iwaszkiewiczów’ – Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2019
Leave a Reply