Już dawno nie czytałam książki, której pierwsza połowa absolutnie mnie zachwyciła, a druga rozczarowała. A jednocześnie była to dla mnie jedyna powieść, przy której tak często jak nigdy dotąd szperałam po internecie, by dowiedzieć się jeszcze więcej na temat zagadnień zawartych w tej mimo wszystko niesamowitej historii. Głównie tych dotyczących translatoryki. O jakiej książce tu mowa? To „Babel, czyli o konieczności przemocy. Tajemna historia rewolucji oksfordzkich tłumaczy” autorstwa Amerykanki chińskiego pochodzenia, R.E. Kuang.
Na studiach polonistycznych śmiertelnie nudziły mnie zajęcia dotyczące językoznawstwa. Ot, nie przepadałam za wykładami z semantyki, etymologii czy fonetyki. Podręczniki dotyczące tych dziedzin, zakupione w czasach studenckich, od kilkudziesięciu lat leżą na moich półkach, choć przez ten czas w ogóle do nich nie zaglądałam. Aż do czasu lektury wspomnianej powieści. Dlaczego? Z racji, że wiodącym wątkiem jest tu sztuka przekładu, chciałam niejako rozgryźć czy to, o czym napisała autorka, np. etymologia rozmaitych słów, ma uzasadnienie w rzeczywistości, a właściwie w badaniach naukowych, czy to wyłącznie wytwór jej wyobraźni. Nie wszystko udało mi się znaleźć w internecie, zatem wyciągnęłam z półek opasłe tomy akademickich podręczników i sprawdzałam teorie językoznawcze, o których jest mowa w powieści. Stąd książkę Kuang, mającą prawie 800 stron, nie przeczytałam w tydzień (tyle by mi zajęło „normalne czytanie”, bez sięgania po wiedzę z innych źródeł), ale niemal trzy tygodnie… Czy było warto? Tak, jeśli chodzi o poszerzenie wiadomości o sztukę translatoryki, szczególnie dotyczącej języka chińskiego. Ot, zacytuję tu jednego z profesorów wydziału: „Tak więc sami widzicie, tłumacze nie tyle przekazują uprzednio spisaną wiadomość, co przepisują oryginał na nowo. I w tym sęk. Przepisywanie jest wszak odmianą pisania, a to, co napisane, zawsze odzwierciedla poglądy i uprzedzenia autora. Ostatecznie łacińskie translatio oznacza tyle co «przenieść na drugą stronę». Przekład zawiera w sobie pierwiastek wymiaru przestrzennego, dosłownego przenoszenia tekstów na podbite tereny. Słowa dostarcza się niczym korzenne przyprawy z obcych krain. Słowa, które odbyły podróż z rzymskich pałaców do herbaciarni współczesnej Wielkiej Brytanii, oznaczają coś zupełnie innego”.
Fabuła powieści rozgrywa się w dziewiętnastym wieku. Głównym bohaterem jest Robin, osierocony Chińczyk (rodzice umarli podczas epidemii cholery), który dzięki brytyjskiemu profesorowi, specjaliście od języków orientalnych, trafia z Chin najpierw do jego domu w Anglii, a następnie do Oksfordu. Chłopak zostaje studentem elitarnego wydziału translatoryki o nazwie Babel. Z wielu względów jest to bardzo uprzywilejowane środowisko. Studenci wydziału są niemal wybrańcami losu, ludźmi o wyjątkowych zdolnościach do nauki języków obcych. Wielu z nich to również mieszkańcy krajów skolonizowanych przez Wielką Brytanię, w tym osoby pochodzące z rodzin do niedawna będących niewolnikami. Babel jest jedynym wydziałem uniwersyteckim, który przyjmuje kobiety oraz osoby czarnoskóre. Do tego jego studenci otrzymują spore stypendia, pozwalające im żyć na dobrym poziomie, a jednocześnie pracują ponad siły na rzecz kraju, do którego przybyli. Babel jest bowiem miejscem, które nie tylko zajmuje się badaniami naukowymi, ale też ma ogromny wpływ m.in. na brytyjski przemysł, politykę i dyplomację. Jak to możliwe? Studenci i pracownicy szukają „aktywnych par” słów w różnych językach. Te bowiem uruchamiają specjalne, niemal magiczne działanie srebrnych sztabek, na których grawerowane są owe słowa. By takie pary znaleźć, niezbędni są genialni tłumacze, również tacy, dla których pierwszym językiem były np.: mandaryński, kreolski czy dialekt z Haiti. Wątek owych sztabek srebra jest oczywiście absolutnie wymyślony przez autorkę. Zresztą, moim zdaniem jest to ta słabsza część tej jednak interesującej historii. Wiem, wiem, w powieściach fantasy często pojawiają się zupełnie niedorzeczne momenty. Ale fakt, że sztabki srebra zarówno powodują, iż maszyny w fabryce szybciej pracują, jak i potrafią uleczyć z ciężkich chorób, wydaje mi się niedorzecznością do kwadratu.
Chcąc bardzo krótko podsumować to, na co autorka chciała zwrócić uwagę nas, czytelników, zapewne będą to problemy imperializmu, wyzysku kolonii brytyjskich, rasizmu i nierówności społecznych. W tym wszystkim brało udział, według pisarki, środowisko akademickie. Fragmenty dotyczące przekładów z rozmaitych języków są wyborne, również ciekawe są te pokazujące środowisko studenckie z czasów wiktoriańskich. Moim jednak zdaniem spokojnie by można wyrzucić przynajmniej setkę stron, bez uszczerbku na fabule. Choćby część z wątków dotyczących przyrodniego brata Robina, walczącego z działalnością wydziału Babel.
Mocną stroną powieści jest szata graficzna. Czarne brzegi kartek i srebrne napisy na okładce oraz grzbiecie nadają książce specyficzny klimat, nieco tajemniczy.
Monika Gapińska – bookstagram Setka z kotem
Rebecca F. Kuang „Babel, czyli o konieczności przemocy. Tajemna historia rewolucji oksfordzkich tłumaczy”, wydawnictwo Fabryka Słów 2023
Leave a Reply