Po książkę Dołęgi-Mostowicza sięgnęłam z zaciekawieniem, które po kilku stronach stało się przyjemnością. Z zaciekawieniem, gdyż nigdy nie wzięłam do ręki (do dzisiaj naturalnie) papierowego wydania powieści – serial z lat 80. wystarczył mi w zupełności. A z przyjemnością, ponieważ od pierwszych stron przeniósł mnie autor wprost do burzliwych lat trzydziestych XX wieku – na ulice międzywojennej Warszawy i arystokratyczne salony.
Otwierająca powieść scena, kiedy Nikodemowi odmawia się pracy fordansera w warszawskiej restauracji, jest skreślona ręką mistrzowską – trzy kartki tekstu pozwalają na wyrobienie sobie opinii o głównym bohaterze i charakteryzują brutalną rzeczywistość robotniczego życia w stolicy. Nic dodać, nic ująć – „Nikodem Dyzma jasno zdawał sobie sprawę z faktu, że żadne pomyślniejsze perspektywy dla niego nie istnieją. Czy go to przerażało? Bynajmniej. Psychika Nikodema Dyzmy pozbawiona była, na szczęście, elementu wyobraźni.”
Na szczęście psychika czytelnika z pewnością nie jest go pozbawiona, więc… no właśnie, przeklinałam w duchu serial, gdyż w żaden sposób nie mogłam się uwolnić od Romana Wilhelmiego, Wojciecha Pokory czy Izabeli Trojanowskiej, telewizyjnych odtwórców powieściowych postaci. I powiem szczerze, że zmarły śmiercią żołnierza zaraz na początku II wojny światowej autor, sam nie dobrałby lepiej aktorów. Każdy dialog, każda scena warszawska czy koborowska mimowolnie narzucały się filmowymi kadrami mojej wyobraźni. A może to Dołęga-Mostowicz tak obrazowo nakreślił te sceny, że duet Nowicki – Rybkowski nie miał już nic do roboty? Niech pozostanie to pytanie retorycznym lub do samodzielnej oceny czytelników.
Będąc nastolatką, oglądałam ten serial w napięciu. Oczekiwanie na końcową, nieuchronną i oczywistą wpadkę głównego bohatera było dla mnie główną motywacją śledzenia fabuły. Podobnie stało się i teraz, gdy czytałam powieść – no kiedy, kiedy w końcu ten gbur i ordynus poniesie zasłużoną karę? Nic z tego, od razu powiem potencjalnym odbiorcom tekstu Mostowicza, nie stanie się w finale powieści. Jak w życiu, tak i na kartach „Kariery…” sprawdza się dziwna prawidłowość – powiedzmy prawdę głośno i prosto w oczy, a nikt w nią nie uwierzy… i jeszcze wezmą nas za wariatów!
Powieści Dołęgi-Mostowicza nie potrzebują reklamy, są znane i lubiane od lat. Warto jednak zauważyć, że akurat ta pozycja, choć zrodzona w akcie zemsty, jakoś zupełnie nie straciła na czasie – ciągle istnieją karierowicze, prostytutki, ludzie od mokrej roboty, kwitnie lizusostwo, pleni się nieróbstwo i chamstwo, a rząd… zapędziłam się. Miłej lektury życzę. Terra est rotunda!
Mirka Chojnacka
Tadeusz Dołęga-Mostowicz, Kariera Nikodema Dyzmy, Wydawnictwo Mg, 2019
Leave a Reply