I po raz kolejny zetknęłam się z pisarstwem Catherine Ryan Hyde. I znowu mam uczucie, że pomimo wszystkich wad, złych wyborów, pokrętnych decyzji i złamanych obietnic, autorka twardo, niczym Anioł Stróż trwa przy boku swoich marnotrawnych bohaterów.
Nathan McCane pewnego październikowego poranka, podczas polowania, głęboko w lesie znajduje (a właściwie jego retriever Sadie) – noworodka. Czy to Bóg zesłał mu upragnionego syna, którego nie doczekali z Forą, czy też sam Diabeł podrzucił mu swojego potomka… I pomimo, że chłopca potem wychowuje jego własna babcia, to jednak niedoszły myśliwy ma ogromny wpływ na życie swojego podopiecznego.
Na początku było małe dziecko i jak mówią – mały kłopot. Ale po piętnastu latach, kiedy nastoletni Nathan Bates niszczy wszystko i wszystkich wokół siebie i kiedy staje oko w oko ze swoim „przybranym” ojcem, wtedy dopiero zaczynają się kłopoty, przez duże K.
Czy spokojny i zrównoważony Pan McCane poradzi sobie z demonami Nathana? Czy swoim przykładnym, wyważonym i statecznym charakterem potrafi okiełznać chłopca, tak bardzo przerażonego swoim odkryciem, że gotowego poświęcić swoich najbliższych, aby tylko odegrać się za swoje krzywdy?
Książkę czytamy z perspektywy Nathana McCane i jego imiennika Nathana Batesa, tak więc na bieżąco jesteśmy w ich życiu. Poznajemy ich tajemnice, przemyślenia, rozczarowania. A następnie splatamy wszystko w jedną całość, tak jak w końcu splotły się losy dwóch początkowo obcych sobie ludzi.
Catherine Ryan Hyde porównywana jest często do Jodi Picout, ja jednak nie zgadzam się z tą opinią. Owszem również porusza trudne tematy. Oczywiście, że ma „to coś” , dzięki czemu czyta się ją również jednym tchem i od deski do deski, ale nie jet tak drobiazgowa i chropowata jak Picoult. Nie zagłębia się pod podszewkę. Nie rozdrabnia i nie ocenia. Mam wrażenie, że Catherine Ryan Hyde bez żadnych zastrzeżeń wierzy, podobnie jak Grace w Nie pozwól mi odejść, czy Nathan McCane , że w każdym z nas jest dobro i tylko czasami potrzeba więcej pracy i cierpliwości, aby wydobyć je na światło dzienne.
Autorka pomimo tego, że bierze na warsztat trudne tematy stara się łagodnie obchodzić ze wszystkimi swoimi bohaterami, nawet tymi najczarniejszymi i dlatego też jej książki są łagodniejsze od książek Picoult. Są po prostu z góry skazane na pozytywne zakończenie, co jest trochę naciągane, ale z drugiej strony, czy odrobina wiary w drugiego człowieka nie jest nam wszystkim potrzebna?
Safarzyńska Elżbieta
Catherine Ryan Hyde, Dzień, który zmienił wszytko,Wydawnictwo Jaguar, 2014
Leave a Reply