SOBOTA – 9 września 2023

SOBOTA – 9 września 2023

Pod naszym patronatem m.in. 

Pod naszym patronatem m.in. 

Książka w prezencie

Książka w prezencie

WSPÓŁPRACA

WSPÓŁPRACA

W labiryncie pewnego maszynopisu

„Najlepsze historie można znaleźć tam, gdzie nikt nawet nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia. Porty, przedziały sypialne, place budowy, włoskie przedmieścia lub przebieralnie w miejskich pływalniach. W (…) codziennym gwarze” – twierdzi Max Lamas, pisarz i jedna z postaci „Poliglotycznych kochanków” Liny Wolff. Jeżeli to przepis na dobrą książkę, a inspiracje leżą dosłownie na ulicy, to Lina Wolff pomysł swojej powieści musiała znaleźć na granitowej kostce paryskich Champs-Elysees, nowojorskiej 5th Avenue, berlińskim Ku’damm, czy gdzieś w okolicach Pałacu Buckingham. Na najlepszym miejskim bruku.
„Poliglotyczni kochankowie” są jak nieco zagmatwany labirynt – literacka forma, wątki, bohaterowie, przypominają wyrafinowaną szkatułkę. Otwiera się jej wieczko, a w środku kolejna szkatułka, i kolejna, i kolejna. W jednej jest historia mieszkającej w szwedzkiej wiosce Ellinor, w drugiej sztokholmskiego dziennikarza i pisarza Maxa, a w trzeciej włoskiej arystokratki Lucrezii. Między nimi krąży, jak literacka guma arabska do sklejania wątków, tajemniczy maszynopis.
Ellinor pewnego dnia wrzuca do internetu ogłoszenie: „Mam trzydzieści sześc lat i szukam czułego, choć nie nazbyt czułego mężczyzny”. W mieszkaniu „nie nazbyt czułego mężczyzny”, znanego krytyka literackiego, znajdzie maszynopis, pisaną wieloma językami szaloną historię miłosnej fascynacji. Max, jego autor, opisał los bankrutującej życiowo i finansowo włoskiej markizy. Lucrezia, wnuczka markizy po latach chce się dowiedzieć co się stało z maszynopisem. Wizyta Maxa w ich włoskiej rodzinnej siedzibie i maszynopis były jak granat wrzucony w sam środek arystokratycznego i schyłkowego rodu.
Ten internetowy randkowy anons uruchamia bieg wydarzeń uderzający do głowy jak postmodernistyczny drink z Michaela Houellebecqa, Stephena Kinga i Djuny Barnes – jest zaskakująco, tajemniczo, trochę przerażająco, momentami łapiemy się w emocjonalny klincz, a bohaterowie, połączeni wielojęzycznym maszynopisem, szantażują nas ile wlezie. Do samego końca „Poliglotycznych kochanków” właściwie nie wiadomo czego się po nich spodziewac. Do końca bowiem, wytrwale i desperacko, poszukują właściwego języka, by opisac swoje najskrytsze pragnienie. Pragnienie miłości.
Lina Wollf mieszka na północy, w Szwecji, krainie nad lodowatym Bałtykiem. Jednak Wollf nie pisze mrocznych kryminałów, jak jej szwedzcy koledzy po fachu. Debiutowała w 2009 r., a kolejne powieści odnoszą sukces za sukcesem. „Poliglotyczni kochankowie” uhonorowano prestiżową szwedzką nagrodą literacką Augustpriset 2016, prawa do przekładu kupiły wydawnictwa z kilkunastu krajów. Zimne morskie prądy muszą dobrze działać na literackie talenty.

Katarzyna Amon

Lina Wolff, Poliglotyczni kochankowie, przekład: Dominika Górecka, Wydawnictwo Marginesy, 2017

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>