SOBOTA – 9 września 2023

SOBOTA – 9 września 2023

Pod naszym patronatem m.in. 

Pod naszym patronatem m.in. 

Książka w prezencie

Książka w prezencie

WSPÓŁPRACA

WSPÓŁPRACA

Wolność wielowymiarowa

tanczace niedzwiedziePrzypominam sobie opisaną w podręcznikach naukowych przed laty tę oto  historię – po kilkudziesięciu latach osadzenia w sztokholmskim więzieniu wyszedł na wolność pewien Szwed. Wydawać by się mogło, że uzyskał to co najcenniejsze, tym bardziej, że w więzieniu dręczył go i poniżał strażnik. Życie zgotował nieszczęśnikowi  okropne. Jednak po odzyskaniu wolności Szwed nie umiał odnaleźć się w rzeczywistości, ba, zaczął tęsknić za więziennym życiem, a nawet za  oprawcą w mundurze! Więzi pomiędzy katem i  ofiarą wytworzyły się bowiem tak  silne, że nawet wolność nie była w stanie ich zniwelować.
Psychologowie dali temu zjawisku termin „syndrom sztokholmski” . Funkcjonuje on do dziś, wciąż  dziwiąc i  zaskakując ludzi – jak mało wiemy o sobie, jak strach zmienia i kształtuje nasze postawy, jak podstępna potrafi być psychika istoty ciemiężonej. I o tym „syndromie sztokholmskim”, jego różnych odmianach ( nie tylko dotyczących ludzi) mówi autor w świetnie czytającej się książce „Tańczące niedźwiedzie”.

Oto niedźwiedzica Wela, którą w dzieciństwie przysposobił Gijorgij Mirczew, latami towarzyszyła mu w wędrówkach po bułgarskich jarmarkach, plażach, miasteczkach. Tańcem i kuglarskimi sztuczkami zarabiała na utrzymanie rodziny Gijorgija. Czasem nahajem oberwała, czasem żar asfaltu parzył stopy, a pusty żołądek dawał znać o sobie. Tak lat dwadzieścia trwała egzystencja człowieka i zwierzęcia, do czasu, gdy w Bułgarii  zmieniły się przepisy. Niedźwiedzica odzyskała wolność, jest w rezerwacie Tańczących Niedźwiedzi w Belicy. Ale cóż z tego, korzystać z niej nie potrafi, dla niej życie to wciąż podróże po jarmarkach, pobrzękujące dzwoneczki, czasami nahaj właściciela. Innej rzeczywistości nie pojmuje.

Oto  kolejny przykład wskazany przez Szabłowskiego w rozdziale „Westfalki Stalina”- rodzinne miasto Josifa Wissarionowicza Stalina – Gori. Dla jej mieszkańców, a kobiet szczególnie, ten ludobójca jest wciąż herosem. Przewodniczka po muzeum mówi o nim z zachwytem, a nawet z miłością jako o mężczyźnie. Nie przemawiają do niej argumenty o deportacjach, wyniszczeniu, okrucieństwie. „Ot, wojna była” – kwituje wszystko. Rozumie ją dobrze 82-letnia Tatiana gorzko żałując, że doczekała tak strasznych czasów, gdy „na Stalinku psy wieszają”. Takich ludzi jak Tatiana i Wiera jest wielu nie tylko w Gruzji.  Są w Estonii, Grecji, Albanii, Jugosławii,  na Kubie, w Londynie. A teraz także na Ukrainie – wystarczy włączyć telewizję, by zobaczyć jak widmo wolności wywołuje strach, agresję i przemoc. Jak wieloletnie przyzwyczajenia zniewolonego narodu nie pozwalają na zmianę postaw, sposobu myślenia, wyjście poza twardą skorupę. Tym bardziej warto sięgnąć po tę lekturę – momentami wzruszającą, ale też irytującą i wywołującą poczucie zakłopotania. Bo czy wolność dla człowieka to istotnie dar najcenniejszy?

EKa

Witold Szabłowski – „Tańczące niedźwiedzie” Biblioteka Gazety Wyborczej, Warszawa 2014

Leave a Reply

You can use these HTML tags

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>