Mieszka w Szczecinie lubi opowiadać ciekawe historie o tym, co przed wiekami wydarzyło się w Szczecinie i na Pomorzu. Pisze, czyta i inspiruje całe rodziny do wycieczek i weekendowych wypadów. Poniżej rozmowa z autorką serii książek dla dzieci Legendy Pomorza Zachodniego.
Monika Wilczyńska: „Małgorzata Duda – przewodniczka po Szczecinie i Pomorzu Zachodnim, książkoholiczka i storytellerka. Autorka książek dla dzieci oraz przewodników turystycznych. Prowadzi wycieczki, zajęcia edukacyjne, wykłady. Kocha rodzinne Pomorze Zachodnie, o nim z pasją opowiada turystom i głównie o nim pisze”.
Tak przedstawiasz się czytelnikom w swoich książkach. Pięknie to wszystko połączyłaś – turystykę i pisanie o tym, co opowiadasz. Co zainspirowało cię do stworzenia serii książek dla dzieci Legendy Pomorza Zachodniego?
Małgorzata Duda: Zainspirowały mnie same dzieci. Na wycieczkach i zajęciach edukacyjnych, które prowadzę na terenie nie tylko Szczecina, ale całego województwa zachodniopomorskiego, dzieci często pytały mnie, gdzie mogą przeczytać historie, które opowiadam. Mówiły też, że chcą te historie zabrać ze sobą do domu, żeby pokazać rodzicom czy rodzeństwu. I tak narodziła się seria Legendy Pomorza Zachodniego, przeznaczona dla najmłodszych czytelników.
MW: Dlaczego rym a nie proza?
MD: Dawno temu, kiedy umiejętność czytania i pisania znana była nielicznym, OPOWIADANO sobie historie. I tacy opowiadacze historii czy bardowie posługiwali się często rymowanym testem, żeby łatwiej było im ten tekst zapamiętać. Ponieważ założyłam, że odbiorcami tej serii będą najmłodsi, którzy dopiero uczą się czytać, albo nawet dopiero zaczną się uczyć w perspektywie kliku lat, uznałam, że tekst każdej legendy musi mieć swój rym i rytm. Niekoniecznie od razu musi to być 13-zgłoskowiec, liczba sylab w wersach w jednej historii może też się zmieniać, ale dzięki rymom dzieci łatwiej zapamiętują tekst. Specjalnie dla tych, którzy próbują swoich sił w sztuce czytania, powiększyliśmy też litery tekstu.
MW: Opowiadałaś już młodym czytelnikom m.in. o Sydonii, Zielenicy z Trzęsacza, Eryku Pomorskim a siódma książka z serii Legendy Pomorza Zachodniego to nowa wersja opowieści o krawcu, który miał uszyć siedem płaszczy dla księżnej Anny. Czy dzieci jeszcze lubią słuchać legend?
MD: Dzieci uwielbiają legendy. Łatwiej im zapamiętywać opowieści, w których pojawiają się ciekawe postacie i ich emocje, niż fakty i daty. Ale legend lubią słuchać też dorośli, choć nie wszyscy się do tego przyznają.
MW: A którą legendę Ty najbardziej lubisz? Która jest Ci bliska?
MD: Każda jest mi na swój sposób bliska. Każdej poświęciłam kawałek siebie. Przed napisaniem każdej wertowałam różne źródła, jeździłam w miejsca, które dana historia opisuje, robiłam zdjęcia i szukałam materiału ilustracyjnego, który byłby inspiracją dla ilustratorów.
Ale osobisty stosunek mam do pierwszej legendy, jaką usłyszałam w życiu, czyli opowieści o sześciopalczastym rycerzu z mojego rodzinnego miasteczka – Dobrej. To historia, którą usłyszałam w przedszkolu, jako kilkulatka. I tę legendę w Dobrej zna każde dziecko. Opisałam ją pod tytułem „O skarbie rycerza z Dobrej” na prośbę mieszkańców mojego miasta, którzy chętnie czytają i kupują legendy. A dzięki książce historię tę poznały dzieci w całej Polsce i nie tylko w Polsce.
MW: Czy to znaczy, że Twoje książki zostały przetłumaczone na inne języki? Czy masz może jakieś sygnały, że Twoje książki czytają dzieci w innych krajach?
MD: Na razie książki są wydane tylko po polsku, ale wiem, że trafiają poza Polskę – do Norwegii, Irlandii, Wielkiej Brytanii. Kupują je rodzice, dziadkowie i ciocie dla polskich dzieci, które mieszkają za granicą. Ponieważ dużą część książek sprzedaję osobiście na wycieczkach i sama obsługuję też sprzedaż internetową, wiem, dokąd trafiają te historie. I dlatego też w najnowszej opowieści „O krawcu i Baszcie Siedmiu Płaszczy”, obok mapy województwa zachodniopomorskiego, która pojawia się w każdej książce, umieściliśmy też konturową mapę Polski, na której zaznaczyliśmy województwo zachodniopomorskie.
MW: Autorką ilustracji do legend jest Paulina Kaszuba, absolwentka szczecińskiej Akademii Sztuki, która w ostatniej książce zamieściła nawet Twój portret! Stoisz pod basztą z grupą turystów, którym opowiadasz pewnie legendę o krawcu.
MD: Paulina Kaszuba jest autorką ilustracji do sześciu z siedmiu części serii. Jedną zilustrował Ryszard Matecki, który teraz tworzy dla mnie ilustracje do kolejnej, zupełnie innej książki. I rzeczywiście, to był pomysł Pauliny – żeby sportretować mnie w książce podczas opowiadania tej konkretnej legendy grupie turystów. Ale portrety autorki i ilustratorki/ilustratora można znaleźć też w innych legendach w mojej serii – albo na wewnętrznej stronie tytułowej (w „Eryku Pomorskim…”, „O krawcu…” i w nowym wydaniu „Zielenicy…”), albo na tylnej stronie okładki („O diable…”). Poszukajcie.
MW: Jak wygląda Wasza współpraca? Dogadujecie się bez słów, czy raczej tworzenie ilustracji to długotrwałe ustalenia i projekty?
MD: Najdłużej trwało tworzenie pierwszej książki, czyli „Sydonii von Borcke”. Pracowałyśmy nad nią z Pauliną prawie rok. Szukałyśmy wspólnej wizji. Zastanawiałyśmy się, jak przedstawić pewne elementy, żeby nie epatować okrucieństwem, a jednak dać dzieciom możliwość poznania tej niezwykle ciekawej historii. No bo jak zilustrować fragment, w którym Sydonii ścina się głowę, a potem jej ciało płonie na stosie? Debatowałyśmy nad tym kilka dni. Wreszcie Paulina zrobiła projekt, w którym pod tekstem pojawiają się tylko płomienie.
I z Pauliną, i z Ryśkiem pracuje mi się fantastycznie. Punktem wyjścia zawsze jest tekst, ale dzielę się z nimi tym, co było moją inspiracją. Jeżeli legenda odwołuje się do konkretnych miejsc, budowli, osób – to staramy się je pokazać. Ale ja też wsłuchuję się w pomysły moich ilustratorów i zwykle udaje nam się raczej bezboleśnie wypracować efekt końcowy, który zadowala obie strony.
MW: Marzyłaś o zostaniu pisarką, gdy byłaś małą dziewczynką? Pisałaś w sekretnym zeszycie opowiadania? A może wiersze?
MD: Pisałam jedno i drugie ? Pierwszą książkę dla dzieci w wersji „rozkładanej” (dziś byśmy powiedzieli, że to książka 3D) zrobiłam w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Ale bardziej był to efekt miłości do książek i czytania w ogóle, niż chęć zostania pisarką. Zresztą ja się nie uważam za pisarkę. Jestem raczej opowiadaczką historii i czytelniczką. Uwielbiam czytać. Pisarką jest Olga Tokarczuk.
MW: Jesteś nie tylko autorką książek dla dzieci. Pomagasz również dorosłym odkrywać ciekawe atrakcje w naszym regionie. „Odkrywamy nieznane na Pomorzu Zachodnim” to m.in. ciekawy przewodnik po miejscach nieoczywistych. Dostajesz od czytelników sygnały, że dotarli do polecanych przez Ciebie miejsc?
MD: Dostaję informacje od wielu osób – że moje czy nasze książki (bo większość przewodników napisałam wspólnie z mężem lub nawet z większą grupą autorów) są inspiracją do rodzinnych wycieczek i weekendowych wypadów. „Odkrywamy nieznane…” odwołuje się do wielu miejsc położonych w zasięgu jednodniowej wyprawy dla wielu mieszkańców regionu, a mimo to prawie nieznanych. Ale i legendy są inspiracją do wycieczek, o czym donoszą mi czytelnicy! Młoda czytelniczka dostała od przyszywanej babci „Zielenicę z Trzęsacza” i poprosiła rodziców, żeby zabrali ją w miejsce, w którym dzieje się akcja, czyli właśnie do Trzęsacza.
MW: Z ostatniego Kiermaszu Książki Przeczytanej wyszłaś z kartonem pełnym książek. Domyślam się więc, że lubisz czytać? :-) Co ostatnio Cię zachwyciło?
MD: Czytam w każdej wolnej chwili. Jest mi to tak potrzebne do życia jak oddychanie. Na kiermaszu upolowałam dla jednego z synów brakujące części Felixa, Neta i Niki Rafała Kosika. A dla siebie – m.in. niezwykłą poetycką powieść „Była sobie rzeka” Diane Setterfield. Wiele książek czytam w wersji elektronicznej (jestem fanką Legimi, z którego korzystam dzięki Miejskiej Bibliotece Publicznej w Szczecinie), ale staram się kupować te pozycje, które mnie szczególnie poruszą i wiem, że będę chciała do nich za jakiś czas wrócić.
Ostatni weekend spędziłam z dwójką autorów. Marek Stelar odpowiednio mnie wystraszył w swojej najnowszej powieści, czyli „Ukrytych”. A Olga Tokarczuk dała posmakować mistrzowskich opisów w „Empuzjonie”. Nie ruszając się z domu, przeniosłam się do dolnośląskiego uzdrowiska sto lat temu.
MW: Wiem, że nie urodziłaś się w Szczecinie. Dlaczego więc właśnie Szczecin wybrałaś na miejsce swojego życia? Które miejsca/dzielnice najbardziej lubisz? Gdzie lubisz prowadzić swoich turystów? Masz jakieś swoje ulubione zakątki?
MD: Urodziłam się w Nowogardzie, a moja rodzinna miejscowość to Dobra. Ale zanim z Dobrej trafiłam do Szczecina, studiowałam i mieszkałam przez pięć lat w Poznaniu. Na Pomorze Zachodnie wróciłam po studiach dla chłopaka, który został moim mężem i jest nim do dziś.
Szczecin podobał mi się od zawsze. Dziś doceniam urok terenów zielonych, szerokie ulice i gwiaździste ronda. Turyści mówią mi często, że patrzą na Szczecin moimi oczami. Staram się więc, żeby widzieli w nich raczej zachwyt niż negowanie otoczenia. Lubię pokazywać im miasto z góry – na przykład z tarasu widokowego naszej katedry. Lubię moment, kiedy jestem już na górze i otwierają się drzwi windy, przywożącej kolejną grupkę turystów – i często wtedy słuchać okrzyk zachwytu. Mam też kilka ulubionych miejsc poza Szczecinem – na przykład kolegiatę w Stargardzie, ścieżki w Wolińskim Parku Narodowym wokół Jeziora Turkusowego czy promenadę nad Miedwiem.
MW: Nad czym obecnie pracujesz? Kolejna legenda? A może coś zupełnie innego?
MD: Choć mam teraz szczyt sezonu przewodnickiego i mnóstwo wycieczek dla dzieci, dorosłych i seniorów, i tak myślę o następnych książkach. Kolejna legenda z serii czeka w kolejce do zilustrowania. Trzy następne są już wybrane do opisania. Ale pracuję też jednocześnie nad dwiema innym publikacjami. Jedna z nich jest powiązana z audycją „Odkryj Szczecin na nowo”, którą prowadzę w Radiu Super FM. A druga – będzie początkiem zupełnie nowej serii. Bo starsze dzieciaki i młodzież od kilku lat pytają, kiedy wreszcie napiszę coś nie wierszem specjalnie dla nich.
MW: To ja przyłączam się do starszej młodzieży i czekam z niecierpliwością na tę prozę! :-)
Dziękuję za rozmowę!
Z Małgorzatą Dudą rozmawiała Monika Wilczyńska
Leave a Reply